Posłowie Parlamentu Europejskiego szykują zmiany w ordynacji wyborczej. Punktem budzącym największe emocje jest propozycja wybierania 25 deputowanych z listy europejskiej, oprócz kandydatów z poszczególnych krajów. Parlament Europejski liczy obecnie 736 deputowanych. Po akcesji Chorwacji zwiększy się o ok. 10 miejsc. A kandydaci z listy europejskiej poszerzyliby to grono o kolejne 25. Według projektu wyborcy dostawaliby dwie karty do głosowania (okręgową i europejską) i zaznaczaliby po jednym nazwisku na każdej. Nie wiadomo, ile dokładnie osób znalazłoby się na liście. Jej skład mają ustalać między sobą frakcje, których jest obecnie siedem. Największe to: Europejska Partia Ludowa (należą do niej PO i PSL), Postępowy Sojusz Socjalistów i Demokratów (SLD) i Porozumienie Liberałów i Demokratów.
– Chodzi o to, żeby przerwać krajowe koneksje, żeby zacząć budować coś na kształt polityki federalnej – komentuje inicjator projektu Andrew Duff (Porozumienie Liberałów i Demokratów) z Komisji Konstytucyjnej PE.
Dr Leszek Jesień z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych przypomina, że sprawa nie po raz pierwszy pojawia się w debacie: – Co do liczby 25 – nie ma idealnych rozwiązań. Gdyby było 27, to rodziłaby się pokusa, żeby „każdy miał swojego”, a to przecież zupełnie nie o to chodzi. Proponowane zmiany wymagają nowelizacji traktatu o UE, a na to potrzebna by była zgoda rządów wszystkich państw członkowskich. Na razie eurodeputowani skierowali projekt do dalszych prac w komisji konstytucyjnej.