Wszyscy, którzy martwili się, że zasiadająca w Radzie Polityki Pieniężnej prof. Zyta Gilowska popiera PiS, sprzeniewierzając się w ten sposób regule apolityczności członków Rady, mogli w ubiegłym tygodniu odetchnąć z ulgą. Prof. Gilowska wyjaśniła bowiem w sposób dobitny i niepozostawiający żadnych wątpliwości, że spotykając się na obiedzie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim i deklarując możliwość wystąpienia w barwach PiS w przedwyborczej debacie ekonomicznej, nie udzieliła prezesowi poparcia, tylko wsparcia. – Jako obywatel mogę powiedzieć, że kogoś wspieram lub nie – stwierdziła ze stanowczością, z której słynie.
Wyjaśnienie to jest niezwykle istotne również dla wszystkich tych, którzy zastanawiają się, czy poprzeć Prawo i Sprawiedliwość w nadchodzących wyborach, i dochodzą do wniosku, że jednak lepiej byłoby tej partii nie popierać. Możliwość udzielenia jej w to miejsce wsparcia powyborczego, w postaci np. zaproszenia na gorący posiłek tych działaczy, którzy nie dostali się do parlamentu, a zatem nie mogą liczyć na stałe źródło dochodów, powinna uśmierzyć rozterki osób czujących sympatię do PiS, ale zarazem uświadamiających sobie, że głosowanie na prezesa Kaczyńskiego i jego ludzi nie byłoby czynem rozwagi.
Co więcej, każdy obywatel, jak słusznie zauważyła prof. Gilowska, może zarówno kogoś wspierać, jak i nie wspierać. Z tej wolności obywatelskiej musimy się nauczyć rozumnie korzystać, pamiętając oczywiście, że wsparcie nie oznacza poparcia i odwrotnie. Możemy wspierać, ale nie popierać, nie popierać, ale wspierać, wstrzymać się zarówno od poparcia, jak i wsparcia. Można też, rzecz jasna, kogoś, a nawet jakąś partię wspierać i popierać, ale wtedy trzeba się naprawdę głęboko zastanowić.