Tajemnicą poliszynela jest, że kradzieże zdarzają się w niemal każdej polskiej firmie. Pracodawcy skarżą się, że wynosi się praktycznie wszystko: od długopisów, tonerów, papieru do drukarek, aż po poufne dokumenty, bazy danych i programy komputerowe. Badania CBOS pokazują, że powszechne jest także korzystanie z mienia firm do celów prywatnych – z firmowych telefonów, firmowego papieru czy faksu korzysta w ten sposób aż 22 proc. pracowników. Nie podoba się to oczywiście pracodawcom, którzy w odpowiedzi na potęgę montują w firmach i zakładach produkcyjnych kosztowne systemy monitoringu. To z kolei nie podoba się zatrudnionym w nich pracownikom, którzy twierdzą, że monitoring telewizyjny jest zjawiskiem negatywnym i szkodzącym atmosferze w pracy.
Fachowcy ostrzegają, że wiele osób z powodu nieustannego monitoringu może stracić zainteresowanie pracą, nie widząc sensu dalszego przychodzenia do niej. Odpadną przede wszystkim najsłabsi i najmniej zaradni, którzy pod czujnym okiem kamer nie będą w stanie wynieść czy choćby tylko użyć do prywatnych celów żadnego firmowego sprzętu. Osoby te będą zmuszone szukać zatrudnienia w firmach, które w ogóle nie posiadają sprzętu biurowego oraz w przedsiębiorstwach nieprodukujących niczego z wyjątkiem strat (które, co prawda, można mnożyć, ale nie da się ich wynieść).
Wyrażane są także wątpliwości, czy kosztowny i psujący atmosferę w pracy monitoring istotnie prowadzi do zmniejszenia liczby kradzieży. Z danych statystycznych wynika bowiem, że mimo zainstalowania kamer w sklepach, na budowach, liniach produkcyjnych i w pomieszczeniach biurowych, kradzieże w tych miejscach trwają w najlepsze. Z drugiej strony, na uwagę zasługuje fakt, że w firmowych toaletach, gdzie instalowanie kamer jest prawem zakazane, przypadki wynoszenia umywalek, bidetów czy muszli klozetowych w zasadzie w ogóle się nie zdarzają.