Sprawa jest bezprecedensowa: gen. VK Singh, szef sztabu 1,1-mln armii Indii, drugiej co do wielkości na świecie, oskarżył przed Sądem Najwyższym własne ministerstwo obrony. A i powód sporu niecodzienny: o datę urodzin generała. Niby wszystko jasne: jest metryka ze szpitala wojskowego (bo i tata generała był wojskowym) i data 10 maja 1951 r. Ale kiedy przyszły dzielny dowódca wstępował do akademii wojskowej, zapisano rok 1950 – i tak już w oficjalnych dokumentach zostało. Dopiero niedawno, kiedy stanął przed perspektywą przejścia w stan spoczynku, Singh, przedstawiając stosowne dokumenty, wystąpił do swoich cywilnych przełożonych o korektę, która dawałaby mu rok służby więcej. Ale ministerstwo zwlekało, bo wyznaczony już został następny szef sztabu i z powodów ambicjonalnych nie chciało się przyznać do błędu. Co zapisane, to święte. Minister finansów, wysłany jako emisariusz, proponował na osłodę stanowisko w rządzie albo dyplomacji, ale generał odmówił, powołując się na honor. I wreszcie poszedł ze skargą do sądu. Niezależnie od werdyktu, jaki zapadnie, sprawa powoduje w wysokich kręgach cywilno-armijnych pewien niesmak: takie historie, wywlekane na światło dzienne, byłyby do pomyślenia co najwyżej w Pakistanie.