Archiwum Polityki

Lepkie ręce

Nic tak świetnie się nie rozpada jak polska prawica. Można wręcz powiedzieć, że gdyby się wciąż nie rozpadała, ostatecznie skostniałaby i zamarła. To pewnie dlatego co rusz pojawiają się w jej gremiach majsterkowicze, którzy najpierw pracowicie ją rozwalają, by potem nawoływać do scalania. Po Jarosławie Kaczyńskim, który zjednoczenie prawicy rozumiał chyba zbyt dosłownie (sam jeden chciał trzymać całą prawicę w swojej prawicy), teraz do robótek ręcznych zabiera się Zbigniew Ziobro. „Tak, my chcemy kleić, budować” – oświadczył szef Solidarnej Polski podczas pierwszego spotkania Rady Politycznej swego ugrupowania – „wyciągamy naszą dłoń w kierunku PiS”. Zapewne prawą.

W zasadzie Ziobro najlepiej wie, gdzie trzeba nałożyć klej – sam się przyczynił do rozbicia prawicy, waląc w jej najsłabsze punkty, czyli gdzie popadnie. Czy szef Solidarnej Polski ma szanse na to, na co ma nadzieję? A więc „na wspólne rządy, na koalicję” z PiS w przyszłości? Zdania są podzielone: jedni mówią, że nie ma, inni – że nie ma na pewno. Majsterklepka z Krakowa zdaje się jednak liczyć na niezwykłą moc kleju dwuskładnikowego (jak wiadomo, takie kleje pozwalają łączyć nawet zupełnie różne materie): paradoksalnie to mieszanina odpychających właściwości Zbigniewa Ziobry i Jacka Kurskiego ma wytworzyć siłę przyciągania, której ulegną nawet politycy na stałe przylepieni do prezesa PiS. Więc i on sam, chcąc nie chcąc, się przyklei.

Ta skłonność do paradoksów może obudzić jednak wątpliwości nawet wśród adherentów szefa SP. Zapewne bardzo się cieszą, gdy słyszą, że program Solidarnej Polski będzie przyjęty na marcowym kongresie założycielskim po wcześniejszych konsultacjach z działaczami w terenie. Zarazem powinno ich niepokoić zapewnienie prezesa Ziobry, że szukając porozumienia z szeroko rozumianymi środowiskami prawicy, „nigdy nie będziemy odstępować od naszego programu, który jest i będzie dla nas głównym wyznacznikiem podejmowanych w tym zakresie decyzji”. Z czego wynika, że program już jest i gdyby konsultowani działacze nie chcieli porozumienia, jakie ma już w głowie Ziobro, to niech spadają do PJN.

Naprawiacze z Solidarnej Polski (to nazwa tymczasowa nie bez kozery) uradzili też, by ich klej dla starej prawicy był zarazem trucizną dla nowej lewicy. Odklejenie od władzy „fatalnie rządzącej PO” jest, ich zdaniem, niczym wobec konieczności „ostatecznego wyeliminowania z polityki niezwykle groźnej formacji, czyli Ruchu Palikota”. Wydawałoby się, że wystarczająco kuriozalne było, gdy poseł RP Jacek Sasin z PiS nawoływał obywateli do niepłacenia podatków. Ale nawet elokwencji Tadeusza Cymańskiego nie starczy, by uzasadnić program partii postulujący eliminowanie z życia politycznego ludzi, którzy weszli do Sejmu w demokratycznych wyborach. Zaprawdę, trudno sobie wyobrazić lepszą zachętę do popierania majstra Ziobry i jego ekipy. Gdy szef SP apeluje do prawicy „wszystkie ręce na pokład”, nawet najbardziej naiwni widzą, że chciałby po prostu mieć wszystkich pod ręką. Jak już raz się zacznie eliminować przeciwników, strasznie trudno skończyć. Prezes Kaczyński coś o tym wie, więc raczej nie sięgnie po lepką prawicę Ziobry.

Polityka 08.2012 (2847) z dnia 22.02.2012; Felietony; s. 95
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną