Archiwum Polityki

Spór o ceny gazu. Kto podpisał ten kontrakt?

Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) skierowało do Trybunału Arbitrażowego w Sztokholmie pozew przeciwko rosyjskiemu Gazpromowi oraz jego spółce córce Gazprom Export. Domaga się zmiany zapisanych w umowie zasad ustalania cen, które powodują, że musimy dziś płacić najwięcej spośród europejskich odbiorców rosyjskiego gazu. Nieoficjalnie mówi się o cenie ok. 500 dol. za 1000 m sześc., gdy Gazprom podaje, że średnia cena dla odbiorców europejskich oscyluje wokół 300 dol.

Ceny wyliczane są na podstawie specjalnych formuł, czyli wzorów matematycznych, w których najistotniejszą zmienną jest giełdowa ceny ropy naftowej z okresu poprzedzającego rozliczenie. Każdy kontrahent ma nieco inną formułę w zależności od tego, jaką zdołał wywalczyć. Z tymi, którzy mają alternatywne źródła zaopatrzenia, Gazprom bardziej się liczy. My mamy z Rosją marne stosunki polityczne, a jednocześnie jesteśmy uzależnieni od rosyjskich dostaw, więc płacimy drogo. Dwie trzecie naszych potrzeb (ok. 10 mld m sześc.) stanowią dostawy ze Wschodu, których na razie nie mamy czym zastąpić.

Spór dotyczy tzw. kontraktu jamalskiego, zawartego w 1996 r. Od tamtego czasu był wielokrotnie modyfikowany i przedłużany, ostatnio w 2009 r. Z punktu widzenia cen najbardziej niekorzystna była nowelizacja z 2006 r., kiedy rząd PiS zaakceptował zmianę formuły powodującą 10-proc. podwyżkę. W 2009 r. udało się rządowi PO-PSL (głównym negocjatorem był Waldemar Pawlak) przejściowo złagodzić skutki tamtej decyzji, ale problem pozostał.

Pozew poprzedziły bezskuteczne próby negocjacji. Umowa daje bowiem stronom co pewien czas prawo do zmiany jej treści, a w razie sporu – wystąpienia do arbitrażu. PGNiG zdecydowało się na ten krok przekonując, że na rynku zaszły istotne zmiany, a kontrakt powinien odzwierciedlać „poziom ceny rynkowej w Unii Europejskiej w kontraktach z Gazpromem”.

Nadzieja na sukces wynika z wcześniejszych rozstrzygnięć podobnych sporów. Kamieniem poruszającym lawinę była włoska spółka Edison, która wygrała z Gazpromem. Tym samym śladem poszli kolejni kontrahenci – z Niemiec, Grecji, Chorwacji. Wspiera ich Komisja Europejska, która ostatnio uważnie przygląda się działalności Gazpromu. Bruksela dąży do stworzenia otwartego i konkurencyjnego rynku gazu, na którym ceny będą efektem gry podaży i popytu, a nie politycznych układów. Odwagi dodaje nam też rozbudowa alternatywnych gazociągów oraz powstający gazoport LNG, dzięki którym redukujemy nasze uzależnienie od wschodnich dostaw. A jeśli pojawi się jeszcze gaz łupkowy, Gazprom przestanie być polskim problemem gospodarczym.

Polityka 09.2012 (2848) z dnia 29.02.2012; Flesz. Kraj; s. 6
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną