475 asystentów zatrudniają nasi europarlamentarzyści. Z 51-osobowej brukselskiej reprezentacji najwięcej osób asystuje Ryszardowi Legutce (PiS): – Jestem jednym z 20 asystentów krajowych pana profesora, a jedna koleżanka jest jeszcze akredytowana przy Parlamencie Europejskim – opowiada Paweł Herniak, radny sejmiku dolnośląskiego z PiS. Dodaje, że jego pracodawca ma dziewięć biur i każdy z asystentów pełne ręce roboty. – Jeśli chcemy być widoczni w regionie, to wcale nie jest nas za dużo.
Sidonia Jędrzejewska, europosłanka PO, zatrudnia pięciu asystentów, trzech w dwóch biurach krajowych i dwóch w Brukseli: – Nie potrzebuję więcej współpracowników, to kwestia organizacji mojej pracy i podziału kompetencji. Asystencką pracę u Sławomira Nitrasa podjął były poseł PO Michał Marcinkiewicz. Janusz Wojciechowski (PiS) zatrudnił z kolei byłego europosła Zdzisława Podkańskiego, któremu zabrakło w ostatnich eurowyborach głosów, by samemu sprawować brukselski mandat. Barbara Zdrojewska, prywatnie żona ministra kultury, radna sejmiku wojewódzkiego (PO), asystuje liderowi Platformy na Dolnym Śląsku Jackowi Protasiewiczowi. Asystenci, którzy pracują na co dzień w Parlamencie Europejskim, zarabiają w zależności od stażu pracy i doświadczenia od 1,3 do 4 tys. euro. Podpisują umowy z działem kadr PE. Wynagrodzenie dla asystenckiej obsługi krajowej zależy tylko od woli europosła pracodawcy.