Archiwum Polityki

Gowin taxi

Media dzielą się na trzy filary: papierowy, elektroniczny oraz taksówkarzy. Media papierowe przeżywają kryzys, są na wyprzedaży, już nawet „Rzeczpospolitą” można było niedawno kupić po przecenie i na raty. Nic dziwnego. Gazeta, w której piszą takie tuzy jak Piotr Zaremba i Krzysztof Masłoń, musiała się rozłożyć. Na raty.

Liczba redaktorów naczelnych w kryzysie topnieje w oczach. Tygodnik „Wprost”, rozłożony na obie łopatki przez wyjątkowego nieudacznika, jakim jest Stanisław Janecki, został z powodzeniem reanimowany przez Tomasza Lisa. Jednak niedawno, w tajemniczych okolicznościach, Lis wylądował na stanowisku redaktora naczelnego „Newsweeka”. Chętnie bym poznał kulisy tego ewenementu, ale gdzie? POLITYKA elegancko milczy. Dziennikarstwo śledcze w upadku. Dziennikarze śledzą służby, służby podsłuchują dziennikarzy i kółko się zamyka. Media, które wierciły murawę Stadionu Narodowego aż do głębokości gazu łupkowego, o tej sprawie milczą. Każdy boi się otworzyć usta, bo jutro naczelnym może zostać Tomasz Lis.

Znacznie lepiej trzyma się trzeci filar mediów, czyli taksówkarze. Obowiązuje zasada Marshalla McLuhana, medium is the message, czyli „taksówkarz jest przesłaniem”. Wśród taksówkarzy wielkie poruszenie: minister Gowin zamierza otworzyć ich profesję. W tym celu zapowiada zniesienie egzaminu z topografii miasta, ponieważ są GPS. W przyszłości – kto wie? – może zniosą także prawo jazdy, wystarczy pilot automatyczny. Oba te wymogi stanowiły formę dyskryminacji osób nieznających topografii i pozbawionych prawa jazdy.

Gowin faktycznie nie musi znać topografii – z każdego punktu trafi do kaplicy, omijając szerokim łukiem Palikota i Millera. Zawsze trzyma się prawej strony, jedzie prawym pasem i skręca w prawo. Wiadomo, że skręt w lewo jest trudniejszy, ale tego Gowin nie ryzykuje. Jeżeli można być ministrem sprawiedliwości nie będąc prawnikiem, to można być taksówkarzem nie znając topografii.

Jak zwyczajny taksówkarz, którego za trzy miesiące czeka najazd cudzoziemców, poradzi sobie nie znając miasta? Załóżmy, że pasażer po meczu inauguracyjnym z Grecją nie chce jechać do kaplicy, tylko na „Bahnhof” albo na „Gare” (restauracja Gar mieści się na ulicy Jasnej), albo do agencji towarzyskiej. Trafiając na taksówkarza bez znajomości miasta, pasażer będzie mógł mu wytłumaczyć, że dworzec mieści się niedaleko Pałacu Kultury. Zakładając, że w czerwcu widoczność będzie dobra, obaj zobaczą Pałac i będą jechali na azymut. Niestety, przejazd przez most Poniatowskiego będzie zamknięty. Co wówczas, biedni, poczną? Teoretycznie byłby możliwy objazd obok pomnika Śpiących, ale GPS nie wie, że pomnik Rosjan usunięto pod pretekstem budowy metra. A licznik tyka.

Pomiędzy pasażerem a taksówkarzem może też powstać bariera językowa, gdyż do Polski mają przyjechać tysiące kibiców na ogół nieznających polskiego. Przedstawiciele firmy Euro 2012, której zlecono organizację mistrzostw, rozjechali się niedawno po Europie, żeby zbadać znajomość języka polskiego wśród kibiców różnych krajów. Raport jest tajny, minister Mucha nie chce go ujawnić, ale są już przecieki. Wyniki są porażające – znajomość polskiego wśród kibiców w Unii Europejskiej jest niedostateczna. „Anglicy ledwo dukają, Hiszpan zna tylko dwa słowa: Lato i Wałęsa, nie znają podstawowych dla kibica zwrotów, jak »Tusku – matole«” – czytamy w raporcie, który kosztował miliony złotych. Przeloty, hotele, tłumacze dla członków delegacji, wymiana doświadczeń z organizatorami igrzysk olimpijskich w Londynie, wszystko to musiało kosztować – tłumaczy przedstawiciel spółki Euro 2012, który ma otrzymać sześciocyfrową premię.

Urząd Miasta przygotowuje dla kibiców niespodziankę: taksówkarze będą mówili po angielsku! How nice! Ratusz zorganizował szkolenia dla taksówkarzy przed Euro 2012. Zajęcia dofinansowuje Unia Europejska. Unia opłaci także tłumaczy, którzy będą siedzieli na przednich fotelach, obok kierowców. Do obowiązków tłumacza asystenta kierowcy będzie należało nie tylko symultaniczne tłumaczenie wymiany zdań pomiędzy taksówkarzem a pasażerami, w tym moderowanie dyskusji politycznych i sportowych, ale także otwieranie drzwi i podawanie bagażu pasażerom zagranicznym, którzy są do tego przyzwyczajeni.

Zamiast jednak uczyć się szybko języków i znaleźć się w Europie pierwszej prędkości, nasi taksówkarze wloką się w ogonie, do nauki jadą na wstecznym biegu. „Z klientami dogadywaliśmy się wcześniej, to i dogadamy się w czasie mistrzostw” – powiedział pan Romuald. Znacznie większym zainteresowaniem niż kurs angielskiego (za jedyne 200 zł) cieszy się kurs samoobrony. Jak widać, taksówkarze nie są wysokiego mniemania o pasażerach. Najmniej chętnych jest na kurs profesjonalnej obsługi klienta. Jeżeli tak dalej pójdzie, to taksówkarze nie będą znali ani miasta, ani angielskiego, za to ich mocną stroną będzie profesjonalna obsługa klienta za pomocą chwytów samoobrony.

Jak wiadomo, taksówkarze lubią rozmawiać o polityce. Niedawno trafiłem na jegomościa, który nienawidził jednego z obecnych ministrów, z którym wspólnie działali w opozycji demokratycznej w Warszawie. Potem ich drogi się rozeszły, jeden trafił do rządu, a drugi do taksówki, jeden za biurko, drugi za kółko, a punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Jadąc ulicą Towarową, taksówkarz wskazał budynek IPN, ponieważ poszedł tam osobiście, na ochotnika, złożyć doniesienie na przeszłość ministra. Na dowód, że mówi prawdę, z dumą zamachał mi przed nosem wezwaniem na przesłuchanie w IPN, którego nie mógł się już doczekać. Tam dopiero miał dać w kość byłemu koledze z opozycji.

Ja mu na to zamachałem wycinkiem z „Gazety” pod tytułem „Mózgi konserwatysty i liberała”. Brytyjski uczony Ryota Kani zbadał 90 studentów, najpierw przetestował ich poglądy polityczne, a potem zeskanował im mózgi. Kani twierdzi, że z powodu większego ciała migdałowatego konserwatyści są bardziej podatni na sytuacje lękowe, na które reagują z większą agresją (patrz Zaremba i Masłoń). Liberałowie zaś, dzięki większemu zakrętowi obręczy, lepiej sobie radzą w sytuacjach konfliktowych i stąd też są bardziej tolerancyjni (typowym liberałem jest np. premier Tusk wobec swoich ministrów).

Nie ma tylko pewności – czytamy – czy to poglądy są skutkiem odmiennej budowy mózgu, czy też odwrotnie – szare komórki zmieniają się pod wpływem zapatrywań. Bywa – jak u redaktora Masłonia – że powiększona kiedyś lewa półkula zanika, a jej obowiązki przejmuje półkula prawa. Tego już z taksówkarzem nie zdołałem omówić, gdyż dojechaliśmy do redakcji. „Thank you for choosing Gowin Taxi” – powiedział na pożegnanie.

Polityka 10.2012 (2849) z dnia 07.03.2012; Felietony; s. 95
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną