Archiwum Polityki

Polityka i obyczaje

Różne dziwne sytuacje przytrafiały się politykom opozycyjnym odwiedzającym miasteczko związkowców Solidarności protestujących przed Kancelarią Premiera przeciw podwyższeniu wieku emerytalnego. Leszek Miller musiał zanucić z nimi słynne „Mury”, co potem wytknął mu premier Tusk, przypominając, że w czasach PRL raczej nie przyłączał się do śpiewających „A mury runą, runą, runą…”. Z kolei Adama Hofmana pytano, ile zapłacił za płaszcz marki Burberry. W sklepie kosztuje dziś 5695 zł, ale rzecznik PiS zapewniał, że kupił go sześć lat temu za jedyne 3 tys. zł.

W „Rzeczpospolitej” o zakończonych kompromisem długotrwałych negocjacjach premiera Tuska z wicepremierem Pawlakiem w sprawie emerytur: „Tak czy inaczej koalicja została zachowana i ciągle pierwsze skrzypce gra w niej Donald Tusk. Nie przypadkiem, udając się na wspólną konferencję prasową, zgodnie z ustaleniami obaj liderzy wyszli z tego samego pokoju. Był to pokój klubu PO”.

Aktorka Joanna Szczepkowska zauważa w „Wysokich Obcasach”: „Jest coś w słowach »pan«, »pani«, co dystansuje, oddala. »Pan premier Tusk« albo »pan Tusk« może powiedzieć raczej tylko np. przeciwnik późniejszych emerytur, podczas kiedy argumenty Tuska można z wiarą przytaczać bez dodawania »pan« i bez ujmy dla premiera”.

Aleksander Kwaśniewski pytany przez dziennikarza „Polski”, czy dostrzega, że Tusk stał się bardziej lewicowy: „Tusk zawsze światopoglądowo był liberałem. Moim zdaniem dzisiaj Tusk jest bardziej sobą, mówiąc o tym, że chce rozdziału państwa od Kościoła, niż kiedy ostentacyjnie podkreślał przywiązanie do instytucji Kościoła”.

Po tym, jak Leszek Miller nazwał posłów Ruchu Palikota „naćpaną hołotą”, Marek Borowski, dziś senator niezrzeszony, próbował go tłumaczyć, przekonując, że ma zszarpane nerwy. Szef SLD natychmiast zaprzeczył: „Wcale nie puściły mi nerwy, wypowiedziałem swoje słowa z pełną świadomością”.

Komentarz Pawła Wrońskiego w „Gazecie Wyborczej”: „Dyskusje na lewicy zawsze były widowiskowe. Spór Millera z Palikotem przypomina tak zwany spór agrarny między bolszewikami a eserowcami. Chodziło o to, które ugrupowanie znajdzie się w ziemi”.

Wojciech Cejrowski w „Gazecie Polskiej” apeluje: „Młode pokolenie musi dostać pałkami od tej władzy, żeby się otrząsnąć z mentalności leminga zachwyconego Donaldem. A zatem manifestujmy i niech nas pałują. Do czasu!”.

W „Przeglądzie” kpią sobie z Joanny Senyszyn, która nie została dopuszczona do głosu podczas niedawnej Manify. „Senyszyn, która chce być panną młodą na każdym weselu, koniecznie musi przemawiać na każdym zebraniu i zgromadzeniu. A tu wara… A może zamiast lansu w Warszawie wziąć się wreszcie do roboty?” – proponuje lewicowej europosłance lewicowy tygodnik.

I znowu nie udało się obalić prezesa PZPN Grzegorza Laty. A jeszcze w przeddzień posiedzenia władz związkowych oponentom prezesa wydawało się, że są w większości. „To jakiś kabaret – pieklił się Kazimierz Greń, główny przeciwnik Laty. – Nastąpiły jakieś cudowne okoliczności w nocy… Nie wiem, czy każdy na kogo coś ma, że tak się stało”.

Reżyserka i scenarzystka Kasia Adamik, która wyznała, że „zakochała się w kobiecie”, ma żal do polityków, iż obiecywali przed wyborami ustawę o związkach partnerskich, a potem zapomnieli: „Boją się poprzeć związki partnerskie, bo uważają, że na tym stracą… Jeżeli politycy boją się walczyć o to, co słuszne, niech nie idą do polityki”.

W „Fakcie” można było zobaczyć śmiałe zdjęcia Weroniki Rosati, która w jednej ze scen amerykańskiego serialu „Luck” pokazała się, jak pisze tabloid, „ubrana jedynie w naszyjnik”. „Jestem bardzo dumny z córki i szczęśliwy, że zagrała w świetnej hollywoodzkiej produkcji w towarzystwie znanych aktorów” – powiedział „Faktowi” ojciec aktorki, b. minister spraw zagranicznych.

Jak odnotował „Super Express”, polskie boćki bronią Sowietów. W samym centrum Żywca uwiły sobie gniazdo na szczycie pomnika ku czci Armii Czerwonej, który w tej sytuacji – mimo wcześniejszych zamiarów – nie może być zburzony.

Maciej Szajkowski, lider Kapeli ze Wsi Warszawa, pytany przez „Rzeczpospolitą”, czy stają się zespołem politycznym: „Można nie interesować się polityką, ale ona zbyt często interesuje się nami. Nie ma już czasu na śpiewanie infantylnych piosenek. Żyjemy w czasach przełomu i trzeba zauważać, co dzieje się wokół”.

Poznańskie pielęgniarki nie chcą być nazywane siostrami, dlatego niektóre noszą na kitlach znaczki „Tylko mój brat mówi do mnie siostro!”. I jest to uwaga skierowana nie tylko do pacjentów. „Słowo »siostra« może upokarzać i nie ukrywajmy, że w takim właśnie celu jest często przez lekarzy używane” – oświadczyła przedstawicielka Stowarzyszenia Kobiet Konsola.

Polityka 14.2012 (2853) z dnia 04.04.2012; Polityka i obyczaje; s. 138
Reklama
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną