Dla pracowników centrali PKO BP podjęta 3 stycznia, późnym wieczorem, decyzja prezydenta nie była zaskoczeniem. Wielu tego się spodziewało.
– Mieliśmy zarządzenie, żeby niczego nie odkładać do 3 stycznia. Wszystkie dokumenty do podpisu prezes Skrzypek musiał dostać dzień wcześniej. Nazajutrz od przedpołudnia był w szampańskim nastroju. Było dla nas oczywiste, że decyzja już zapadła – zdradza jeden z pracowników centrali banku.
To, że posada szefa NBP jest jego marzeniem, nie było specjalną tajemnicą. Choć w prasowych rankingach nie był wymieniany albo pojawiał się gdzieś na końcu, to tak naprawdę Skrzypek był wymarzonym kandydatem Lecha Kaczyńskiego od dawna – uważają w banku. Perypetie z nominacją dla prof. Jana Sulmickiego z SGH przekonały prezydenta, że nie ma co przesadzać z kompetencjami i nie ma co iść na kompromisy z tzw. środowiskiem ekonomicznym.
Podstawową kompetencją Sławomira Skrzypka – jak w telewizji wyjaśnił Lech Kaczyński – jest to, że Leszek Balcerowicz go nie zna. Trudno się dziwić, w końcu prezes-nominat bankowcem jest od niedawna. Jego kariera zawodowa niemal od początku związana była z Lechem Kaczyńskim, który, jak wiadomo, bankowcem też nie jest. Z nim właśnie Skrzypek pracował w Najwyższej Izbie Kontroli, a ostatnio, jako wiceprezydent, w warszawskim ratuszu. To często przypominane momenty jego życia. W oficjalnych życiorysach pomijane są fragmenty dotyczące pracy w PZU Życie (za czasów prezesury Grzegorza Wieczerzaka) i w IX NFI im. Kwiatkowskiego. Mało kto wie, że słynna sprawa przeciwko prezesowi PKN Orlen Andrzejowi Modrzejewskiemu (która doprowadziła do jego zatrzymania przez ABW, odwołania, a w końcu do wybuchu afery Orlenu) zaczęła się od doniesienia do prokuratury złożonego właśnie przez Skrzypka.