Roman Giertych tak pisał w liście zrywającym wspólne związki: „Kiedy dowiaduję się, iż system rekrutacji do Młodzieży Wszechpolskiej jest tak nieskuteczny, że wpuszcza się osoby o poglądach najgłupszych z możliwych, ogarnia mnie poczucie głębokiego zażenowania” – to aluzja do opublikowanych zdjęć z neonazistowskiej imprezy z udziałem późniejszych działaczy MW.
Mariusz Tomczak i jego koledzy z zarządu nie wzięli listu do siebie. Wystarczyło spojrzeć po sali: garnitury, żakiety, białe bluzki. Kilka krótko ostrzyżonych głów – w końcu taka jest moda.
Że czasem przedostanie się ktoś, kto kiedyś, na jakiejś imprezie, zachował się niepoważnie? A niby jak przefiltrować wszystkich kandydatów?
Według szacunków liderów, wszechpolaków jest mniej więcej tylu co działaczy średniej partyjnej młodzieżówki – około 3 tys. członków i kandydatów przechodzących półroczny staż. Teraz wszyscy ponownie podpisują deklaracje, by nie brać odpowiedzialności za martwe dusze, gdy media znów zwietrzą jakąś aferę. Do organizacji można należeć w wieku od 15 do 30 lat, najwięcej wszechpolaków ma lat 17–23 – wtedy różne rzeczy przychodzą ludziom do głowy. A rotacja w szeregach jest spora.
Formacja nade wszystko
W wałbrzyskim kole Moniki Fronczak (typ działaczki apolityczno-konfesyjny; 21 lat, studentka polonistyki) działają cztery dziewczyny i trzech chłopaków, ale skład wymieniał się kilka razy. Na spotkania co poniedziałek przychodzi też – wymiennie – kilkunastu sympatyków.
Najpierw śpiewają hymn: „Złoty słońca blask dokoła/Orzeł biały wzlata w wzwyż/Dumne wznieśmy w górę czoła/Patrząc w Polski znak i w krzyż!”. Potem modlitwa i część formacyjna – referaty. – O czynnikach wpływających na homoseksualizm, o roli kobiety w społeczeństwie czy o bł.