Wprowadzonemu właśnie w życie becikowemu towarzyszy nadzieja na poprawę sytuacji demograficznej w starzejącym się społeczeństwie niemieckim. W ciągu ostatnich 40 lat życie statystycznego Niemca wydłużyło się średnio o 8 lat, jednocześnie dzietność zmniejszyła się prawie o połowę. Od lat nie udaje się zahamować spadkowej tendencji: w 2006 r. mieszkało w Niemczech 82 mln 310 tys. mieszkańców, o 130 tys. mniej niż w 2005 r. Demografowie przewidują, że jeśli nic się nie zmieni, to w 2050 r. Niemcy będą liczyć jedynie około 70 mln mieszkańców.
Już dzisiaj pod znakiem zapytania staje umowa pokoleniowa – założenie, że współcześnie pracujący finansują emerytury swoich rodziców. Jeśli zatem w najbliższych latach nie przybędzie pracowników, to utrzymanie rosnącej rzeszy emerytów spadnie na barki coraz mniejszej liczby młodych ludzi. Zabraknie też rąk do pracy i Niemcy staną znów przed koniecznością pozyskiwania nowych gastarbeiterów.
Dzieci rodzi się w Niemczech coraz mniej,
ale – jak podkreślają demografowie – nie jest to skutek niechęci kobiet do macierzyństwa. W licznych ankietach młode Niemki deklarują chęć posiadania dwojga lub trojga maluchów, ale według statystyk – sto kobiet rodzi tylko 130 dzieci. Jako powód podają najczęściej trudny wybór między pracą zawodową a macierzyństwem. Dane wskazują przy tym na pewną prawidłowość: im wyższe wykształcenie kobiet, tym trudniejsza decyzja o macierzyństwie. Wśród absolwentek wyższych uczelni co czwarta pozostaje bezdzietna. Nowy zasiłek rodzicielski ma odwrócić te niekorzystne proporcje – i tu nowość – adresowany jest do pracujących, dobrze zarabiających rodziców.
Politycy musieli zaakceptować fakt, że 3–5-letnia przerwa na wychowanie malucha – bo w Niemczech nie ma żłobków, a babciom nie w głowie zajmowanie się wnukami – to wyjątkowo nieatrakcyjna perspektywa dla ambitnych pań.