Archiwum Polityki

Smutek na Krymie

Jerzy Jarocki, wystawiając „Miłość na Krymie” – jedenasty dramat Sławomira Mrożka w swoim dorobku – stworzył na scenie Teatru Narodowego olbrzymi fresk historiozofizyczny z miłością w tle. Przemiany społeczno-ustrojowe w Rosji XX w. posłużyły mu do pokazania uwikłania człowieka w historię. Utwór Mrożka, gęsty, pełen intertekstualnych gier, odwołań do znanych motywów i postaci z literatury rosyjskiej (Czechow, Bułhakow), a także do postaci i faktów historycznych, pokazuje Rosję w trzech planach czasowych: u schyłku caratu, za rządów bolszewików i na początku lat 90., w okresie dzikiego kapitalizmu i wielkiej fascynacji Ameryką. To czasy przełomów, kiedy historia zmusza do grania określonych ról – stąd zastosowany przez reżysera chwyt teatru w teatrze oraz gra aktorów prowadzona na cienkiej granicy między realizmem a groteską (kwestie wypowiadane są albo zbyt dobitnie, albo trochę nerwowo, czasem histerycznie). Na pierwszy plan wysuwa się Iwan Zachedrynski (Jan Frycz) – jego życie będzie ciągłym mijaniem się z losem i historią: gdy decydują się przyszłe losy wszystkich bohaterów, on bezradnie pyta, jakie jest jego przeznaczenie. Gdy inni w bolszewickich mundurach aktywnie budują nowy świat, on snuje się w jasnym garniturze i marzy o podróży do Nicei. W końcu lekceważy świętą zasadę systemu: donoś na innych, zanim oni doniosą na ciebie, i ląduje w łagrze. A kiedy już z niego wyjdzie i przyjrzy się wyprzedającej wszystko nowej Rosji, zamarzy o powrocie do tajgi. Ale nie lepiej historia postąpi z ideowcami – Tatiana (Małgorzata Kożuchowska), która z zapałem włącza się w budowanie nowego ładu, tak jak inne dzieci rewolucji, zostanie przez nią pożarta.

Polityka 4.2007 (2589) z dnia 27.01.2007; Kultura; s. 55
Reklama