Archiwum Polityki

Kuracje na miarę

Dotychczas najlepszy efekt w leczeniu białaczek zapewniały transplantacje szpiku. Teraz mówi się o nowych, rewolucyjnych metodach. Przyszłością i wielką nadzieją medycyny są komórki macierzyste, które mają zdolność odnawiania się i wytwarzania ściśle wyspecjalizowanych tkanek.
JR/Polityka

Sukcesy w medycynie nie zdarzają się tak często, jak byśmy tego chcieli. Każdy nowy sposób leczenia okupiony jest nie tylko kilkunastoletnim okresem żmudnych badań, ale nawet po jego wprowadzeniu do codziennej praktyki okazuje się, że bywa skuteczny tylko u wyselekcjonowanej grupy pacjentów. Leczenie białaczek jest tego najlepszym dowodem. A postulat, by leczyć chorego, a nie jego chorobę – wielokrotnie powtarzany podczas grudniowego kongresu American Society of Hematology – choć brzmi jak truizm, powinien być potraktowany poważnie nie tylko przez lekarzy, ale też pacjentów i ich rodziny często rozpaczliwie poszukujące ratunku.

Dla przeciętnego pacjenta każda białaczka jest identyczna. Zaczyna się gorączką, chudnięciem, ogólnym osłabieniem, a tylko nasilenie tych objawów przesądza, czy mamy do czynienia z postacią ostrą, czy przewlekłą. I na tych kryteriach przez długie lata opierał się podział białaczek. Najpierw coraz dokładniejsze badania krwi, potem szpiku, a wreszcie diagnostyka molekularna sprawiły, że białaczki należą dziś do jednej z najbardziej zróżnicowanych grup chorób. Dzielą się nie tylko w zależności od lokalizacji niekontrolowanego rozrostu komórek krwi (białaczki szpikowe i limfatyczne), ale też od wielu innych genetycznych parametrów. – Nie wykluczam, że w przyszłości każdy pacjent z rozpoznaniem białaczki będzie miał określany swój indywidualny typ choroby, by dzięki temu lekarz mógł dobrać właściwe leczenie i przewidzieć jego skuteczność – mówi prof. Aleksander Skotnicki, kierownik Katedry Hematologii Collegium Medicum UJ w Krakowie. – Już teraz możemy molekularnie określać wiele jej podtypów, choć wszyscy pacjenci żądają, by leczyć ich Gliveckiem.

Polityka 4.2007 (2589) z dnia 27.01.2007; Nauka; s. 74
Reklama