Archiwum Polityki

Jaser bez Ziemi

Czołgi Ariela Szarona na oczach całego świata może właśnie kładą kres karierze politycznej Jasera Arafata. Jednego z najbardziej wytrwałych, znienawidzonych i podziwianych polityków drugiej połowy XX wieku.

Ten mało pociągający, dziś cierpiący na chorobę Parkinsona, mężczyzna z obwisłą wargą i wyłupiastymi oczyma, wiecznie nieogolony i w wytartym mundurze, jak gdyby właśnie wrócił z obozu szkoleniowego terrorystów, był przez trzydzieści lat symbolem wciąż ropiejącej kwestii palestyńskiej. Bywało, że nienawidzono i bano się go jak dziś ibn Ladena. Ale bywało też, że jego znak firmowy – słynną palestyńską chustę – znajdowało się na zdjęciach tuż obok czapek i fryzur najznamienitszych polityków i autorytetów moralnych tego świata. On, „ojciec narodu palestyńskiego” i arabski Jan bez Ziemi, prezydent bez państwa, jest również laureatem pokojowej Nagrody Nobla, mimo że jego ludzie porywali samoloty pasażerskie, zabijali izraelskich cywilów, wywoływali pucze i wojny domowe w krajach, w których znajdowali gościnę. Arafat wiele razy przekraczał krawędź politycznej przepaści. Strącany w niebyt wciąż się jednak podnosił, prawdziwy wańka-wstańka przez ponad trzydzieści lat.

Gdy niespełna czterdziestoletni Jaser Arafat został w 1968 r. przywódcą Organizacji Wyzwolenia Palestyny, w Izraelu po zwycięskiej wojnie sześciodniowej premierował Levi Eszkol, w USA prezydentem był Lyndon Johnson, w ZSRR od stosunkowo niedawna u władzy był Leonid Breżniew, w Czechosłowacji trwała praska wiosna, a u nas Gomułka nie był w stanie zapanować nad antysyjonistyczną kampanią. Niemal wszyscy politycy tamtej epoki dawno powymierali, wielu jest zapomnianych. A Arafat się utrzymał i –odcięty w Ramallah przez armię izraelską od świata zewnętrznego – jest w tych dniach w centrum uwagi opinii światowej.

Jego biografia jest barwna i niejasna jak wiele orientalnych opowieści. Urodził się 27 sierpnia 1929 r., ale może też był to 4 lub 24 sierpnia, w Gazie, Kairze lub Jerozolimie.

Polityka 15.2002 (2345) z dnia 13.04.2002; Świat; s. 32
Reklama