Archiwum Polityki

Przodownik Bolek

Bolesław Kołtun, lat 51, z zawodu salowy w szpitalu psychiatrycznym, zasłynął jako twórca najpotężniejszej komórki SLD w powiecie zamojskim. Obecnie kieruje najprężniejszym ogniwem Samoobrony. Polityczny życiorys Bolesława Kołtuna ilustruje zjawisko dręczące obecnie analityków: dlaczego Sojuszowi poparcie spada, a Samoobronie tak rośnie.

Uczciwy chłop, dobry, nawet nie pije, ale co zrobić, za bardzo partyjny – mówią o wodzu gminnej Samoobrony Bolesławie Kołtunie w gminnej wsi Radecznica. W Zaburzu –tam, gdzie mieszka – partyjną karierę Bolka widzą w czarnych barwach. Ale opowiadają o tym po cichu, nigdy przy nim. Bo gdy rozmowa schodzi na politykę, Bolek zaczyna mówić jak nakręcony. (– Ani się od niego opędzić). I zaraz by chciał zapisywać wszystkich do Samoobrony. Tak jak wcześniej do SLD.

W Zaburzu, wiosce w gminie Radecznica, wszystkiego 180 numerów, sołtysuje Marian Poździk. Kiedyś zakładał w gminie Solidarność. Strachu się najadł, bo jak mówi, niewiele brakowało, by znalazł się w areszcie. Od tego czasu polityką się nie zajmuje.

– Teraz świnki sobie hoduję. Obrabiam swoje18 hektarów, drugie tyle dzierżawię i mam spokój – wyjaśnia. Poździk psuł krew towarzyszom z PZPR. Nie wypadało, aby wzorowy gospodarz (II nagroda w konkursie wojewódzkim Złota Wiecha w 1988 r.) był bezpartyjny. Chcieli go zapisać do PZPR, ale odmówił.

– Bolek to inna natura –zamyśla się Poździk.

Bolesław Kołtun poza funkcją szefa gminnej Samoobronya z tej racji, że pracuje w służbie zdrowiajest też członkiem Prezydium Lubelskiej Rady Wojewódzkiej Federacji Związków Zawodowych Pracowników Ochrony Zdrowia. Żonaty, ojciec trojga dzieci, właściciel pięciohektarowego gospodarstwa (2,7 ha możliwego, reszta dla zajęcy), 1 ha lasu, dwóch krów, konia i około 50 gołębi.

Pod koniec ubiegłego roku Kołtun zaadresował do kolegów z SLD pismo, z którego wynika, że go nie doceniali, a on się na nich obraził. Dał też do zrozumienia, że program partii sprzyja kapitałowi zagranicznemu, a on do wyprzedaży polskiej ziemi ręki nie przyłoży.

Polityka 26.2002 (2356) z dnia 29.06.2002; Kraj; s. 34
Reklama