Poseł Jan Widacki, który razem z kolegami z Partii Demokratycznej Bogdanem Lisem i Marianem Filarem opuścił klub parlamentarny Lewicy i Demokratów z myślą o założeniu swojego koła, nie zwolni miejsca przysługującego LiD w komisji śledczej, potocznie zwanej „do spraw nacisków”. Widacki rozmawiał już o tym z szefem klubu LiD Wojciechem Olejniczakiem: – Każdy klub deleguje swoich przedstawicieli, ja reprezentowałem LiD i nadal będę to robił. Gdyby po naszym odejściu klub zdecydował inaczej, zrozumiałbym, ale jestem po rozmowie z jego szefem i ustaliliśmy, że zostanę w komisji.
Wojciech Olejniczak potwierdza, że Widacki dalej będzie reprezentować LiD w komisji śledczej: – Zależy nam, by prace komisji ujawniły wszystkie nielegalne naciski wywierane za rządów Jarosława Kaczyńskiego, a poseł Widacki już zapoznał się z częścią dokumentów i nie widzę powodu, by delegować tam kogoś innego.
Nadzieję na odejście Widackiego z komisji wciąż mają Arkadiusz Mularczyk i Jacek Kurski, którzy w imieniu klubu PiS złożyli do prezydium Sejmu wniosek o jego odwołanie. Mają ekspertyzy, które świadczą o tym, że sprawy związane z działalnością adwokacką Widackiego mogą być przedmiotem prac komisji, a w takich przypadkach poseł nie może uczestniczyć w jej pracach.