Archiwum Polityki

Jestem z tego pejzażu

Katarzyna Janowska: – W zbiorze reportaży „Polski hydraulik”, który ukazał się teraz w Polsce, w rozdziale „Jak zostałem reporterem” przywołuje pan wspomnienie z dzieciństwa, które wpłynęło na wybór zawodu. Poznań, lata 50., wraca pan z kolegami ze szkoły. Chłopcy na widok ekscentrycznie ubranego starszego pana krzyczą: dziad. Ten mężczyzna to pana ojciec. Pan nie reaguje, idzie dalej.

Maciej Zaremba: – Może do dzisiaj pokutuję za ten moment, kiedy nie potrafiłem się przyznać do ojca... „Lord Jim” to bardzo mądra książka, nie uważa pani?

Dziennikarstwo to upominanie się o prawa dla słabszych?

To prawda, że moje pisanie często jest interwencyjne. Ale „upominanie się o prawa dla słabszych” to brzmi zbyt wzniośle w moim przypadku. Natomiast uważam, że dziennikarz, który dostąpił przywileju przemawiania do tysięcy, winien pisać o tym, co uważa za najważniejsze. A że mieszkam w Szwecji, piszę najczęściej o masowej ucieczce od osobistej odpowiedzialności. O utopijnym przekonaniu, że można zbudować system, w którym sumienie nie będzie już potrzebne, byleby wszyscy przestrzegali reguł.

Wstrząs w Szwecji wywołały pana artykuły o ukrywanym przed opinią społeczną programie sterylizacji „mniej wartościowych członków społeczeństwa”, w tym Romów i osób uznanych za umysłowo niepełnosprawne. Obowiązywał do połowy lat 70.

Historia przymusowych sterylizacji nie była w Szwecji bardziej ukryta niż w Polsce sprawa Jedwabnego. Była znana historykom i nawet opisana w kilku książkach, o których mało kto wspominał. Natomiast w podręcznikach ani słowa. Co było zrozumiałe, gdyż sterylizacje – tak jak w Polsce Jedwabne – były nie do pogodzenia z narodowym mitem.

Polityka 15.2008 (2649) z dnia 12.04.2008; Kultura; s. 72
Reklama