Archiwum Polityki

Punkty za po chodzenie

Rozmowa z Christophem von Marschallem, autorem książki „Barack Obama, czarnoskóry Kennedy”
JR/Polityka

Marek Ostrowski: – W Polsce ukaże się niebawem książka o Hillary Clinton autorstwa Carla Bernsteina, wybitnego dziennikarza, który wspólnie z Bobem Woodwardem ujawnił aferę Watergate. Jak to się stało, że pan, niemiecki korespondent w USA, jeszcze w zeszłym roku obstawił Baracka Obamę?

Christoph von Marschall: – Gdybym był politykiem, powiedziałbym, że już w 2007 r. dostrzegłem, iż po prawyborach z pary Clinton–Obama to Obama będzie górą. Ale prawda jest dużo bardziej prozaiczna. Do zeszłego roku w Niemczech ukazało się kilka książek o pani Clinton, ale nie było nic o Obamie. Dlatego stwierdziłem, że on będzie najciekawszy spośród 8 demokratów i 10 republikanów, którzy ubiegali się o nominację swoich partii.

W lipcu przyjechał na tournée po Europie, na wiecu w Berlinie zebrał 200-tysięczny tłum. Cóż takiego Niemcy zobaczyli w senatorze z Illinois?

Mniej więcej 70–80 proc. Niemców, gdyby mieli taką możliwość, głosowałoby na Obamę. Polacy inaczej patrzą na problemy bezpieczeństwa – konflikt w Gruzji i Rosję – więc częściej niż Niemcy uważają McCaina za odpowiedniego kandydata. Z polskiej perspektywy McCain, który twardo broni interesów amerykańskich i europejskich przeciw Rosji, zapowiada się lepiej.

Niemcy sympatyzują z Obamą, bo uznają, że pod jego rządami Ameryka może lepiej się sprawować niż za prezydentury George’a Busha. Poza tym Obama daje nadzieję na zmianę. Zapowiada, że nowe pomysły i odmienny styl dyplomacji pomogą mu nie tylko skutecznie bronić amerykańskich racji, ale przede wszystkim ułatwią rozwiązywanie konfliktów.

Przyczyna wysokiej frekwencji w Berlinie leży w tym, że było to jedyne publiczne wystąpienie Obamy za granicą i jedyna szansa dla Europejczyków, by wyrobić sobie o nim opinię przed wyborami.

Polityka 38.2008 (2672) z dnia 20.09.2008; Świat; s. 56
Reklama