Politycy kochają słodycze. Prezydent Aleksander Kwaśniewski bez bólu rozstał się z mięsem, nawet drobiem, którego nie jada już od dziewięciu miesięcy. Łatwo poszło z alkoholem, ale najtrudniej przyszło mu zrezygnować z dobrego, świeżego pieczywa. W kwestii słodyczy zachował pewien pragmatyzm. – Jestem specjalistą od diet i wiem, że w pewnym momencie pojawia się niepohamowana ochota na coś słodkiego – mówi. – Widocznie organizm domaga się glukozy. Wtedy po prostu radzę zjeść batonik czekoladowy, najbardziej zaspokaja. Dobrze sprawdza się też czekolada z orzechami, oczywiście w małych ilościach. Jak ktoś nie potrafi poprzestać na kawałku, to niech nie rusza.
Prezydent lubi słodycz, którą mają w sobie orzechy i mak. Bez kutii nie wyobraża sobie świąt. – U nas w domu podawano do niej śleżyki, to wileńska tradycja. Robi się ciasto z mąki, wody, soli i drożdży, formuje z niego malutkie kuleczki i piecze w brytfannie lekko posmarowanej tłuszczem.
W pałacu Wigilia będzie jak w domu, ponieważ pani prezydentowa wyuczyła kucharzy wszystkich przepisów. – Zwłaszcza barszcz z uszkami robi genialnie – cieszy się pan prezydent, który przy kolacji spróbuje wszystkiego, gdyż od paru miesięcy jego dieta nie jest już tak restrykcyjna.
W rodzinie premiera największym łasuchem jest żona. – Teraz staram się już nie rzucać na wszystkie słodycze, wybieram raczej te, które dają alibi – tłumaczy Aleksandra Miller. – Rodzynki w czekoladzie, bo dobre na serce, śliwki w czekoladzie, bo pomagają w trawieniu, czekoladę gorzką, ze względu na sporą zawartość magnezu i żelaza.