Archiwum Polityki

Romantyczne historie

Wigilijne opowieści mają długą tradycję. Czytelnicy wiedzą, czego mogą się po nich spodziewać i pewnie dlatego chętnie po nie sięgają. Nieustanny apetyt na romantyczne historie kończące się spontanicznym pojednaniem wszystkich ze wszystkimi sprawi, że i najnowsza, nawiązująca do owego nurtu opowieść Davida Baldacciego spotka się z życzliwym przyjęciem pożeraczy choinkowych romansów.

Mamy tu wszystko, czego ożywiona świąteczną nostalgią, spragniona sentymentalnych uczuć wyobraźnia potrzebuje: nieszczęśliwych kochanków, zdradzające się pary, wszechmocnych artystów, wielkie, szlachetne intencje, a nawet prawdziwą śnieżną lawinę, która niczym deus ex machina spada na głowę dobijającego pięćdziesiątki bohatera Toma Langdona, niegdyś znanego korespondenta wojennego uhonorowanego dwoma Pulitzerami, przeżywającego obecnie ciężkie dni z powodu nieustabilizowanego emocjonalnie życia. Langdon, skuszony obietnicą złożoną niegdyś umierającemu ojcu, postanawia przemierzyć pociągiem Stany Zjednoczone, licząc, że w czasie długiej podróży ze wschodniego wybrzeża do Los Angeles uporządkuje swoje sercowe sprawy i nabierze ochoty na ślub z bajecznie bogatą aktorką, pracującą w dubbingu. Ta magiczna wyprawa w głąb jego mocno rozchwianej psychiki kończy się serią jak najbardziej oczekiwanych spotkań m.in. z dawną miłością dziennikarza, piękną Eleanor, która podróżuje tym samym kolejowym szlakiem, oraz z jego aktualną kochanką, która gra mu na nerwach bezceremonialnie oświadczając, że chce wyjść za niego za mąż.

Gdyby nie poczucie humoru Baldacciego i dystans, z jakim stara się traktować swoich bohaterów, gdyby nie przewrotny finał oraz wagonowe tło zapewniające niecodziennym podróżnikom wszystkie elementy pełnej napięcia story – można by pomyśleć, że „Zdążyć na Boże Narodzenie” to nie żadna wigilijna opowieść, tylko bulwarowa farsa jakich wiele.

Polityka 51.2002 (2381) z dnia 21.12.2002; Kultura; s. 74
Reklama