1,29 wynosi w Polsce współczynnik dzietności, czyli liczba dzieci przypadających na jedną kobietę w wieku prokreacyjnym. Połowa rodzin ma tylko jedno dziecko („Sytuacja demograficzna Polski”, raport 2001). Rodzi się coraz mniej dzieci, a żyjemy coraz dłużej. Toteż w wyobrażalnej przyszłości przeciętna rodzina może tworzyć taką oto piramidę: jedno dziecko, dwoje rodziców, czworo dziadków i ośmioro pradziadków. Wyobraźmy ich sobie przy świątecznym stole.
Prof. dr hab. Tadeusz Gadacz, filozof, profesor w Collegium Civitas:
Jedno dziecko wśród kilkunastu osób dorosłych byłoby przeceniane jak każde rzadkie dobro. Stosunki między dorosłymi cechowałaby rywalizacja o jego względy, a stąd tylko krok do aberracji pedagogicznych i konfliktów rodzinnych. Być może życie wśród dziadków i pradziadków, zwłaszcza wykształconych, sprzyjałoby szybkiemu rozwojowi intelektu. Ale dziecko, pozbawione stymulujących kontaktów z rówieśnikami, miałoby duże problemy z rozwojem emocjonalnym. Na jego miejscu czułbym się samotnym nieszczęśnikiem. W naszej rodzinie było nas czworo rodzeństwa, wychowywaliśmy się z kuzynami, razem siedmioro dzieci w gromadzie, którą jedna babcia utrzymywała w karności. Rozwijaliśmy się razem, młodsi podpatrywali wzory zachowań u starszych. Powiedziałbym z niewielką przesadą, że dzieliliśmy się jedną poziomką znalezioną w lesie. A ten jedynak w gronie kilkunastu dorosłych osób dostałby kilkanaście świątecznych prezentów i nie miałby z kim się podzielić. Dzielenie się jest zawsze trudną sztuką, ale brak okazji do wyzbywania się egoizmu zubaża psychicznie. Gdyby takie rodziny dominowały, to w skali społecznej należałoby oczekiwać rozkwitu pajdokracji, rządów młokosów.