Archiwum Polityki

Bracia Castro

Na spółkę, jeden u boku drugiego, połączyli najbardziej skuteczne formy rządów sowieckich i kolorowych, choć okrutnych dyktatur Ameryki Łacińskiej. Stworzyli obóz, w którym trwa karnawał. A i teraz obaj bez siebie nie daliby rady.

Druga dziś osoba w państwie – 75-letni Raul Castro – rządzi krajem podzielnie z 80-latkiemFidelem od 1960 r. Dostał wtedy nominację, którą starszy brat ciągle mu odnawia. Jak każdy numer 2 musi mieć brzydkie cechy, których nie ma wódz. I nie wolno mu mieć przymiotów, dzięki którym wódz jest gwiazdą.

Za młodu trafił do więzienia po ataku na koszary Moncada. Atak był rzezią partyzantów, którymi dowodził wraz z Fidelem. I była to rzeź żołnierzy, których zaatakowali. Po procesie, w którym Fidel wygłosił słynne przemówienie obrończe – „Historia mnie uniewinni”, zostali zwolnieni z więzienia dzięki wstawiennictwu arcybiskupa Santiago de Cuba Enrique’a Pereza Serantesa.

Raul był typowym komunistą-terrorystą

– podkładał bomby i porywał cudzoziemców (Amerykanów). Ze względów taktycznych sprzeciwiał się temu przywódca ruchu młodych rewolucjonistów, jego starszy brat Fidel, który wysłał go do Meksyku pod pretekstem przygotowania obozu szkoleniowego dla przyszłych poskromicieli reżimu Fulgencia Batisty na Kubie. Raul spotkał tam argentyńskiego lekarza alergologa i podróżnika-awanturnika Ernesta Guevarę. Był to intelektualista o radykalnych, jak to u latynoamerykańskich medyków bywało, poglądach. Przypadli sobie do gustu od pierwszej rozmowy, choć pod koniec życia Argentyńczyka poróżnili się do tego stopnia, że Che wyjechał z Kuby.

Wyjechał, bo nie mógł dogadać się z Raulem na temat przyszłości kraju. Raul optował za modelem sowieckim, Guevarze bliższy ideału wydawał się model chiński. Fidel był już uwiązany przez Rosjan i z rolą arbitra nie mógł sobie poradzić. Zresztą Che za dobrze ich obydwu znał. W tej sytuacji nie mógł być dalej „bratem” braci Castro.

Polityka 7.2006 (2542) z dnia 18.02.2006; Świat; s. 53
Reklama