Archiwum Polityki

Tomasz Gudzowaty, fotografik, o wystawie World Press Photo i sztuce fotoreportażu

Po raz kolejny zdobył pan nagrodę na konkursie World Press Photo, a nagrodzony cykl obejrzeć będziemy mogli już od 28 kwietnia w poznańskim Centrum Kultury Zamek.

W pracy fotografa nagroda jest na końcu, zarówno chronologicznie, jak i logicznie. Fotografując, staram się rozumieć świat. Refleksja nad każdym tematem, gruntowne przygotowania – także poprzez zdobywanie wiedzy o historii i kulturowym kontekście – to istotna część mojej pracy. Bliska jest mi postawa etnografa czy antropologa, dla których nagrodą jest samo poznanie. Lubię projekty wieloletnie, rozwijające się w nieoczekiwanych kierunkach, zupełnie jak Księga Piasku z opowiadania Borgesa. Między dowolnymi dwiema stronami zawsze znajdujesz nową, jeszcze nieprzeczytaną. A wracając do konkursów... Trudno powiedzieć, którą nagrodę cenię najwyżej. Ta na World Press Photo 2006 jest wyjątkowa ze względu na fakt, że zdobyłem ją wspólnie z Judit Berekai.

Pańskie zdjęcia wyróżniają się z prezentowanej na World Press Photo masy fotografii drapieżnie ukazujących bezmiar cierpień, wojen, nieszczęść. Czy nie czuje się pan obco w tym towarzystwie?

Coś w tym jest, że fotoreportaż kojarzy się dzisiaj z przemocą i śmiercią. Trzeba pamiętać, że zdjęcie istnieje w świadomości dzięki publikacjom, a tutaj ton nadają wydawcy. Rynek najlepiej chłonie krew. Nieprzypadkowo gazety zamieszczają tyle zdjęć amatorskich. Liczy się obecność we właściwym (o ironio!) miejscu i czasie. Za pośrednictwem mediów stajemy się gapiami. To budzi mój sprzeciw. Zawód fotoreportera polega na rozumnym dokumentowaniu rzeczywistości. A gapie się gapią – czego innego można po nich oczekiwać?

Panuje potoczna opinia, że dzięki technice fotografia stała się „łatwą sztuką”.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Kultura; s. 69
Reklama