Archiwum Polityki

U Pana Boga za gazdę

Obyczaje odmierzają ludziom życie i porządkują pamięć. Ze świeckiego życia pozostają w pamięci pierwsza komunia, ślub, chrzciny dziecka. A z księżowskiego?

Ryszard Gołuch, góral, uczeń profesora Józefa Tischnera, misjonarz z Ekwadoru, Meksyku, Amazonii, Teksasu i Tanzanii, przyjaciel Jana Pawła II i Stanisława Dziwisza, zwolennik Unii Europejskiej, jest dziś proboszczem w Zebrzydowicach koło Lanckorony. Chodził służyć do mszy 1850 m od domu, co w górach zabiera pół godziny. Nie myślał jeszcze o zostaniu duchownym, ale na milicję już go wzywali. Wypytywali o grupę ministrantów.

Myśl o seminarium nawiedzała go, lecz miał sympatię, córkę dyrektorki szkoły. Aż w 1965 r. postawił sprawę jasno: Panie Boże, chcesz mnie czy mnie nie chcesz? Kończył II rok politechniki. W czerwonej marynarce laminatowej, z długimi włosami, stanął przed rektorem seminarium duchownego i usłyszał: A gdzie ty byłeś do tej pory?

Seminarium

Jego kolega z roku, obecny arcybiskup Stanisław Nowak, dawał mu dwa tygodnie, ekspulsję uważając za gwarantowaną. Potem przyszedł II rok i przesłuchania przez milicję powiatową: Dlaczego Ryszard zrezygnował z politechniki? Jesienią został powołany do wojska: Bartoszyce, jednostka 44. – Panie Boże, widocznie mnie w seminarium nie chciałeś, więc dajesz mi szansę honorowego odejścia? Po paru miesiącach jednak zachorował. Kategoria D, niezdolny do służby wojskowej w czasie pokoju. Uznał to za znak. Wrócił do seminarium.

System prowadzenia zajęć był dość przewrotny. Podawano stanowisko Kościoła, a w pracy domowej czy seminaryjnej należało je porównać ze stanowiskami przeciwników Kościoła. Oblania egzaminu wcale nie uważano za grzech. Nie pracuje – nie ma powołania. Odsiew bywał bardzo duży.

W indeksie ma ksiądz Gołuch wiele świetnych nazwisk znanych profesorów. Wykładali też świeccy – wymowę Mieczysław Kotlarczyk, dyrektor Teatru Rapsodycznego, przyjaciel kardynała Wojtyły.

Polityka 17.2006 (2552) z dnia 29.04.2006; Społeczeństwo; s. 136
Reklama