Piero Grasso, generalny prokurator antymafijny, nazwał policjantów, którzy pojmali szefa cosa nostry, łowcami duchów. Trochę dlatego, że w kinach właśnie grają „Widmo z Corleone”. Ale głównie dlatego, że wieloletni pościg za duchem był we Włoszech tematem licznych kpin.
O najsłynniejszym włoskim ściganym, szefie sycylijskiej mafii o wdzięcznym pseudonimie Traktor, krążyły już legendy. Mówiło się, że skóra Bernardo Provenzano wskutek ciągłego przebywania w zamkniętych pomieszczeniach nabrała koloru mleka. Że poddał się operacji plastycznej. Że wiele lat temu stał się ofiarą lupara bianca (rozpuszczenie ciała w kwasie, zasypanie wapnem, zatopienie w cemencie). Jeszcze 11 dni przed zatrzymaniem jego adwokat twierdził, że Provenzano nie żyje.
Polityka
17.2006
(2552) z dnia 29.04.2006;
Społeczeństwo;
s. 142