Czarny sen Serbów bliższy spełnienia: specjalny wysłannik ONZ, były prezydent Finlandii Maarti Ahtisaari, przedstawił w Belgradzie i Prisztinie koncepcję „finalnego statusu” Kosowa – formalnie wciąż autonomicznej prowincji Republiki Serbskiej, od interwencji NATO w 1999 r. w tamtejszy konflikt albańsko-serbski pod zarządem międzynarodowym. Plan mający polityczne poparcie Zachodu oznacza w praktyce nadanie Kosowu kontrolowanej przez społeczność międzynarodową suwerenności państwowej z jej atrybutami – od flagi i godła, przez prawo do wstępowania do instytucji i organizacji międzynarodowych, po własne siły obronne. Przewiduje on, że demokratyczne Kosowo nie mogłoby połączyć się z innym państwem – np. z Albanią – ani uszczuplić o jakąś część (np. północ zamieszkaną przez resztkę tutejszych Serbów i przylegającą do Serbii). Ten warunek ma uspokoić obawy przed zmianami granic w regionie, mogącymi wywołać kolejną falę przemocy i czystek etnicznych. Plan obejmuje gwarancjami ochrony kosowskie mniejszości z Serbami na czele. Teraz czeka go długi proces dalszych rokowań i głosowanie w Radzie Bezpieczeństwa.
Belgrad z miejsca plan odrzucił, Prisztina przyjęła z zadowoleniem. Wątpliwości zgłaszają Rosja, tradycyjny sojusznik Serbii, i Chiny, których ambasadę zaatakowało pomyłkowo lotnictwo NATO w 1999 r. Być może Kosowo cieszy się przedwcześnie: niewykluczone, że Moskwa lub Pekin pokrzyżują plan Ahtisaariego.
O nastrojach w Serbii piszemy na s. 58.