Archiwum Polityki

Pan Tolo

Gdyby żył, kończyłby właśnie sto lat. 25 lutego 1907 r. urodził się w Wilnie Antoni Gołubiew. To Wilno było w jego życiu ogromnie ważne, a jednocześnie w jakiś sposób paradoksalne. Najpierw o tym, co ważne. Ukończył sławne wileńskie Gimnazjum Zygmunta Augusta, do którego uczęszczali w bliskich sobie latach między innymi: Czesław Miłosz (1911), Aleksander Rymkiewicz (1913), Andrzej Święcicki (1915)... W kręgu gimnazjum poznali się i zaprzyjaźnili. Potem przeniosło się to na czasy studenckie (gdzie poeci poszli nieco innymi drogami), ale już Gołubiewa, Stommę, Święcickiego i Zgorzelskiego odnajdujemy razem w „Odrodzeniu” (jego członkiem, acz we Lwowie, był także Jerzy Turowicz, którego poznali w 1932 i w naturalny sposób włączyli do „paczki”). Przyjaźń przetrwała wojnę, tak więc nie ma nic przypadkowego w akcesie Gołubiewa do „Tygodnika Powszechnego”. Wszystko, można powiedzieć, zadecydowało się już na korytarzach Zygmunta Augusta.

Teraz o paradoksie: Ogromna część tego wileńskiego pokolenia wpatrzona była w Kresy, czuła się z nimi zrośnięta i patrzyła na historię Polski przez pryzmat idei jagiellońskiej, w czym umacniał ich jeszcze krążący po mieście duch marszałka Piłsudskiego. Jeden Gołubiew, chociaż z pochodzenia pół-Rosjanin, zapatrzony był w dzieje piastowskie i zaraz po studiach pracować zaczyna nad epopeją o początkach państwa polskiego. Trzeba to mocno podkreślić. Po wojnie bowiem, po zmianie granic, motyw ten („powróciliśmy na piastowskie ziemie”) był przez władzę natrętnie wręcz zalecany. Nie dotyczy to w żadnej mierze Gołubiewa, który pierwsze tomy swojej powieści pisał przed wojną jeszcze w miasteczku Druja nad Dźwiną, na samych kresowych antypodach Rzeczpospolitej. Był tam nauczycielem gimnazjalnym, co pozwalało jako tako utrzymać rodzinę, a co więcej, jak to określał, „miał przestrzenie” – możliwość wędrowania z żoną Janką po lasach, brzegami Dźwiny, po omalże pustych polach.

Polityka 6.2007 (2591) z dnia 10.02.2007; Stomma; s. 106
Reklama