Choć premier Jarosław Kaczyński odebrał Ludwikowi Dornowi resort spraw wewnętrznych i administracji, nie zostawił go z pustymi rękami. Jako pierwszy w historii tego rządu wicepremier bez teki miał być „realnym zastępcą” premiera. Ale w poniedziałek Ludwik Dorn wystąpił o urlop do czasu wyjaśnienia opisanych w mediach pomówień i insynuacji. Premier wyraził zgodę. W III RP nie było zbyt wielu wicepremierów bez teki, niemal zawsze jednak mieli pod sobą jakiś urząd.
Polityka
7.2007
(2592) z dnia 17.02.2007;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 16