Naśladują nas – dorosłych, powiadają obserwatorzy. Sześcioletnie panienki handlują narkotykami, a jedenastoletni młodzieńcy próbują zapobiec rekonstrukcji imperium sowieckiego. Świat odbity w krzywym zwierciadle dziecięcych zabaw jest śmieszny i straszny zarazem.
Podłoga za barkiem to pomieszczenie Wielkiego Brata; sofa przy kominku to pokój zwierzeń, a salon to dom w Sękocinie. Zabawa zaczyna się od kłótni, bo wszyscy chcą być Manuelą. 10-letnia Ania z podwarszawskiego osiedla domków jednorodzinnych zostaje Wielkim Bratem. – Wszyscy przychodzą do mnie i mówią, kogo nominują, a ja wyliczam im procenty – opowiada. – Potem siadam na sofie i pytam: jak się czujesz po odejściu z domu tej osoby? Ci, którzy odpadają, chodzą jak duchy i nikt ich nie zauważa.
Polityka
25.2002
(2355) z dnia 22.06.2002;
Raport;
s. 3