– Teraz poczujemy nieznośną pustkę – przewiduje Jerzy Pilch.
Loża przyznaje bez bicia, że ze zbyt dużą rezerwą podeszła do przypuszczenia Mariusza Waltera, że w ćwierćfinale zagra Senegal. – Redakcja pozwoliła sobie nawet na dość krotochwilny komentarz, dlatego teraz będę mściwie jadł wasze kanapki – deklaruje pan prezes.
Sławomir Mizerski: – Byłem pewien, że jak Szwedzi strzelili tę bramkę, to jest już po Senegalu...
Walter: – Proszę pamiętać, że trzech najlepszych u nich nie grało, jeden musiał zejść w trakcie, a tymczasem każdy wchodzący rezerwowy okazał się równie dobry i grał jak ta lala. Ich pojętność w zakresie wyższych arkanów sportowej sztuki powoduje, że mamy do czynienia z prawdziwą bombą. Proszę spojrzeć na ich bramki ze Szwecją i pokazać mi jednego Hiszpana czy Anglika, który z pistoletem przy skroni w ostatnich minutach dogrywki jest w polu karnym i zagrywa piłkę piętą jak ten Camara. Kto oprócz nich traktuje sport z taką swobodą? To nie może być tylko genetyka, to już jest umiejętność. A przyjmowanie piłki? U naszych to jest przykuc jakiś, ciągła mordęga, a ci tańczą z tą piłką.
Mizerski: – Ale na ich tle Szwecja wypadła jednak znakomicie. Przegrali tylko dlatego, że w dogrywce po ich strzale piłka trafiła w złą stronę słupka. Czy wobec tego Senegalczycy udowodnili, że przewyższają Europejczyków z północy. Czy to wyszło w tym meczu?
Walter: – Wyszło. Przecież Szwecja ma znakomicie ustawiony system budowania kultury fizycznej, w który państwo inwestuje. W tym systemie zdrowe dzieci przemieniają się w zdrowych, silnych mężczyzn.