Mimo nacisków prezydentów Busha i Putina oraz międzynarodowych prób mediacji kaszmirski kocioł nie stygnie. Rządy i ludy Pakistanu i Indii pobrzękują atomową szabelką. Dlaczego tak trudno im się porozumieć?
Trawestując Wacława Potockiego można powiedzieć: „Za psa nasza uczynność, bo póki świat światem Pakistańczyk nie będzie Indusowi bratem”. Nie będzie, ale jest. Przyrodnim. Bracia mają wspólną matkę – Indie. I różnych ojców. Pakistańczycy jednego – Allaha, Indusi – cały szereg: Brahmę, Wisznu, Siwę, Krisznę... Bracia walczą o absurdalną „miedzę” w wysokich, niedostępnych górach. Ale gdyby nie „miedza”, znaleźliby inny powód.
Indusi mają do Pakistanu pretensje, że w ogóle istnieje.
Polityka
25.2002
(2355) z dnia 22.06.2002;
Świat;
s. 36