Archiwum Polityki

Co ja czuję

Rozmowa z prof. Anną Matczak – o aleksytymii, czyli emocjonalnym analfabetyzmie

Joanna Podgórska: – Aleksytymia to pojęcie coraz popularniejsze, wchodzące właśnie do potocznego słownika, choć różnie rozumiane. Ostatnio słyszałam określenie: styl emocjonalny XXI w. Jest coś na rzeczy?

Anna Matczak: – Nie, to bez sensu.

Inne rozumienie aleksytymii to właściwy mężczyznom chłodny styl emocjonalny, styl zimnego drania, niepotrafiącego okazywać uczuć.

Już bliżej, ale też nie to.

Czym więc jest aleksytymia? Emocjonalnym analfabetyzmem, uczuciową ślepotą, jak ją zdefiniować?

W ścisłym sensie aleksytymia oznacza brak słów dla emocji. Czyli można uznać, że jest to emocjonalny analfabetyzm. To niezdolność do rozpoznawania i nazywania własnych emocji, rozumienia ich i komunikowania innym. Aleksytymik nie ma dostępu do swojego wnętrza. Nie może więc też wpuścić doń innych.

Czy własnych emocji można tak nie rozumieć, jak nie rozumie się na przykład trzeciej zasady dynamiki?

Można nie tylko nie rozumieć, ale nawet nie uświadamiać sobie własnych emocji. Nie wie się, że emocje to emocje. Nie rozumie się natury doznawanego pobudzenia. Na przykład komuś kołacze serce, robi mu się gorąco, ale nie uświadamia sobie, że się boi albo jest zdenerwowany. Nie jest więc tak, że aleksytymik nie doznaje emocji. On po prostu nie kontaktuje się z nimi poznawczo. Ludzie różnią się między sobą tym, że jedni mają większą, a inni mniejszą zdolność do uświadamiania sobie emocji.

Między odczuciem a nazwaniem

Czyli aleksytymię można stopniować?

Naturalnie. Nie jest przy tym wcale oczywiste, od kiedy można używać tego słowa; jak mała świadomość emocji jest już aleksytymią. To podobnie jak z określeniem, że ktoś jest niski.

Ja My Oni „Rozmówmy się" (90008) z dnia 17.02.2007; Pomocnik Psychologiczny; s. 4
Reklama