Werdykt Trybunału w sprawie abolicji podatkowej – jak i tempo prac – budzą wielkie zainteresowanie. Jak wygląda przygotowanie takiego orzeczenia od kuchni?
Przygotowanie wyroku ma zawsze kilka etapów. Pierwszym jest wyznaczenie sprawozdawcy. W przypadku tej ustawy, która jest bardzo skomplikowanym aktem prawnym, gdyż składa się w istocie z dwóch ustaw, jednej o abolicji, drugiej o deklaracjach majątkowych, jest też dwóch sprawozdawców, prof. Ewa Łętowska i prof. Biruta Lewaszkiewicz-Petrykowska. Sprawozdawcy przygotowują pierwszy, kierunkowy projekt rozstrzygnięcia, nad którym odbywa się plenarna debata wszystkich sędziów. Nad tezami kierunkowymi po raz pierwszy obradowaliśmy już po czterech dniach od chwili przekazania ustawy przez prezydenta RP. Po tygodniu, na następnym posiedzeniu trwającym prawie siedem godzin, był już gotowy projekt rozstrzygnięcia. W tej sprawie powołaliśmy także – co czynimy niezmiernie rzadko – jako ekspertów wybitnych profesorów prawa finansowego i karnego. Bezprecedensowy był więc nie tylko czas pracy, gdyż zdecydowaliśmy się wydać orzeczenie w ciągu trzech tygodni, ale także tryb pracy.
Czyli sama rozprawa jest już tylko teatrem, sztuką odegraną na użytek publiczności?
W pewnej mierze oczywiście jest teatrem tak jak każda rozprawa sądowa. Zdarza się jednak, że w czasie rozprawy zaprezentowane zostają poglądy, które powstrzymują nas od wydania rozstrzygnięcia. Tak było przy okazji werdyktu w sprawie czynszów, gdy po bardzo żywej naradzie zdecydowaliśmy o odroczeniu wyroku i poprosiliśmy o dodatkowe opinie organizacje lokatorów i właścicieli nieruchomości. Tak samo było ze stypendiami socjalnymi dla studentów, gdzie w efekcie zapadło orzeczenie z kilkoma zdaniami odrębnymi.