Archiwum Polityki

Komu dziękować za wzrost?

Od kilku kwartałów potwierdza się to, co ekonomiści prognozowali od dawna: polska gospodarka wchodzi w fazę szybkiego wzrostu. Kazimierz Marcinkiewicz przypisuje to działaniom swojego rządu. Opozycja ma diametralnie odmienne zdanie. Skąd naprawdę to przyspieszenie? I jak długo potrwa?

Rośnie nie tylko produkcja. Zwiększają się także gwałtownie inwestycje, a to jest dowód, że przedsiębiorstwa uznały wzrost za trwały, a perspektywy większej sprzedaży za pewne. Nadal szybko rozwija się eksport, rośnie realna siła nabywcza płac i dochodów, powoli – lecz systematycznie – zwiększa się zatrudnienie i spada bezrobocie. Słowem, w gospodarce powracają dobre czasy, a ich efekty prędzej czy później odczują wszyscy.

Sukces ma oczywiście wielu ojców. Przede wszystkim w kolejce po aplauz ustawiają się rządzący. Przecież to oczywiste: skoro w ostatnich kwartałach rządów Marka Belki tempo wzrostu PKB wynosiło tylko około 3 proc., a w ciągu pierwszych kwartałów rządów Kazimierza Marcinkiewicza osiągnęło poziom powyżej 5 proc., to trudno o lepszy dowód dobrego rządzenia! Podobnie zresztą cztery lata temu dowodził wysokiej jakości swoich działań Leszek Miller, a 12 lat temu oskarżany (nieco przesadnie) o zahamowanie reform gospodarczych Waldemar Pawlak. Z kolei jeśli w ciągu pierwszych lat rządzenia w gospodarce dzieje się coś niedobrego, to wszyscy premierzy jak jeden mąż odpowiedzialnością obciążają swoich poprzedników.

Komu więc tak naprawdę dziękować za wzrost gospodarczy, który mamy obecnie w Polsce?

Przede wszystkim należy zdać sobie sprawę ze zjawiska, które studenci analizują na jednym z pierwszych wykładów ekonomii. Otóż gospodarka ma to do siebie, że nie rozwija się równomiernie. Najpierw mamy ekonomiczną wiosnę i lato: kilka lat szybkiego wzrostu produkcji i zatrudnienia, wielkich zysków oraz gwałtownego zwiększania się inwestycji. Jest to okres ożywienia gospodarczego. W końcu tego okresu (ekonomiczną jesienią) zaczynają się jednak pojawiać coraz poważniejsze problemy. Firmy mają kłopoty z ulokowaniem na rynku szybko rosnącej produkcji.

Polityka 20.2006 (2554) z dnia 20.05.2006; Gospodarka; s. 40
Reklama