Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Archiwum Polityki

Rewolucja lut(d)owa

Jarosław Kaczyński ma dużo dobrych chęci, ale brukuje nimi drogę do polskiego piekła. Jeśli będzie tą drogą szedł dalej, polityczne piekło pochłonie i jego.

Rzadko się zdarza, by wybitny demokratyczny polityk w jednym przemówieniu zaatakował niemal wszystkie elity kraju, którym chce kierować. Dokonał tego Jarosław Kaczyński w sejmowej debacie na temat 100 dni rządu premiera Marcinkiewicza. Swoją radykalną mową usunął w cień nie tylko mdłe przemówienie premiera, ale także przewidywalną w istocie krytykę ze strony opozycji. W ten sposób pokazał, kto w Polsce trzyma cugle i kto nimi szarpie, przekreślił spekulacje, że długo zapowiadana radykalna zmiana wygasa pod ciężarem napięć w obozie rządzącym i zdecydowanie odświeżył przedwyborczy rewolucyjny nastrój.

Sędziowie krytykujący ministrów Ziobro i Wassermanna to – zdaniem szefa PiS – „front obrony przestępców”. Krytycy rządu czasem mogą mieć rację, ale kierują się złymi intencjami. W mediach triumfują antypisowskie insynuacje „łże-elit” starego porządku. Zachód tendencyjnie krytykował jedyny wolny od wpływów „układu” rząd Jana Olszewskiego i tak samo stronniczo krytykuje rząd Marcinkiewicza. Polski biznes wzbogacił się „nieekwiwalentnie”, czyli kradł, a „dobry” biznes był notorycznie niszczony, bo poprzednie rządy zdominował patologiczny „układ” (czasami nazywany także czworokątem). Platforma chce jego „restauracji” i jest wrogiem autentycznej zmiany. Aparat państwowy jest w układ „uwikłany”. Nawet w szkołach nikogo i niczego nie da się nauczyć. To wszystko są opinie samego szefa PiS. Ale dla uzupełnienia obrazu trzeba jeszcze przypomnieć opinię ministra Wassermanna, że „Gazeta Wyborcza” chroni stary układ powiązań o charakterze mafijnym, zdanie posła Gosiewskiego, że Naczelną Radą Adwokacką powinien się zająć Urząd Antykorupcyjny, słowa wicepremiera Dorna o braniu lekarzy w kamasze i sposób, w jaki minister Ziobro dezawuował swoich polemistów.

Polityka 8.2006 (2543) z dnia 25.02.2006; Temat tygodnia; s. 24
Reklama