Dwaj najważniejsi sojusznicy USA w Azji Południowej, Indie i Pakistan, zamiast wspólnie zwalczać talibów i ibn Ladena, grożą sobie wojną na skalę Apokalipsy. Wymiana ciosów jądrowych wywoła chaos i spowoduje, że Amerykanie mogą wycofać się z Afganistanu. Jedynym zwycięzcą w tej wojnie byliby wtedy islamiści z Al-Kaidy. Jeśli Amerykanie położyli rękę na pakistańskiej broni jądrowej, korpusy indyjskie postarają się zniszczyć zaplecze terrorystów kaszmirskich po pakistańskiej stronie granicy. Oznacza to „tylko” wojnę taktyczną. Ale tak być nie musi, bo na początku operacji przeciwko talibom USA zaproponowały Pakistanowi ochronę instalacji nuklearnej „na wszelki wypadek” i spotkały się ze zdecydowaną odmową Perveza Musharrafa. Zatem wejście korpusów indyjskich wywołałoby uderzenie jądrowe, które musiałoby spotkać się z kontruderzeniem. Karnego, drugiego i ostatecznego uderzenia żadna ze stron nie będzie w stanie zadać, bo technicznie nie jest do tego zdolna. A zatem doktryna nuklearnego odstraszania nie działa. Pakistan prowokuje Indusów do akcji teraz, bo w maju i czerwcu w czołgach na pustyni radżastańskiej temperatury sięgają plus 80 st. C. Indie, jeśli już mają walczyć, wolałyby w listopadzie, grudniu, kiedy chłodniej. A opinia światowa? A pal ją diabli, zwłaszcza w Indiach.