Dziewiąta z rzędu obniżka stóp procentowych na nikim nie zrobiła specjalnego wrażenia. Rząd nadal narzeka, że spadek o 0,5 punktu procentowego to za mało i chce zwołania Rady Gabinetowej, by wywrzeć nacisk na RPP, zagraniczni inwestorzy dalej z upodobaniem kupują polskie papiery skarbowe, a rynek walutowy po prostu nie zauważył, że w sferze finansów cokolwiek się zmienia. Najgorsze jest jednak to, że w gronie obojętnych na decyzje Rady znalazły się polskie banki, od miesięcy ignorujące wyraźne przecież spadki podstawowych stóp procentowych. Kredyty dla ludności, ale także przedsiębiorstw są wciąż bardzo drogie, a ta zapora utrzymywana jest bez wątpienia celowo. Po co narażać się na kłopoty, udzielanie w niepewnych czasach ryzykownych pożyczek, kiedy można od państwa kupić dobrze oprocentowane obligacje i też wyjść na swoje. Apele zdesperowanych przedsiębiorców, którzy od RPP żądają kolejnych obniżek stóp, mających rzekomo prowadzić do spadku ceny kredytu, skierowane są więc dziś w niewłaściwą stronę. Banki obniżą swoje marże i zaczną same szukać klientów dopiero wówczas, gdy Skarb Państwa choć trochę ograniczy swój własny pożyczkowy apetyt i utrudni życie finansowym instytucjom. Do tego czasu podstawowe stopy procentowe NBP i koszty kredytów coraz bardziej będą się rozjeżdżać, a kolejne obniżki niewiele pomogą.