W homilii kończącej procesję Bożego Ciała w Warszawie prymas Polski Józef Glemp wypowiedział wiele słów ważnych, zwłaszcza wówczas, gdy mówił o dzisiejszych sposobach przekraczania przykazania: „Nie kradnij”. „Dziś kradzież jest rzadkim słowem, zbyt prostym, aby oddać skomplikowane machinacje. Mówi się o zagarnianiu, wyłudzaniu, niegospodarności, defraudacji, korupcji, oszustwie finansowym, o aferze”. Wątpliwości budziły jednak inne słowa i myśli prymasa. Te, w których przeciwstawił „wykształconym i sprytnym” tych, którzy są „uczciwi i cnotliwi”, gdy z troską, jednym tchem, pytał (bez żadnego różnicowania i niuansowania), dlaczego jest dziura w budżecie, dlaczego nie ma pracy w stoczni i dlaczego ludzie w Ożarowie płaczą, że zamyka się fabrykę kabli, „która tak dobrze prosperowała”. Także wówczas, gdy mówił, że nad ludźmi kierującymi się sumieniem nie potrzeba stawiać szwadronów policji. Słowa te nagrodzone zostały oklaskami. Głos prymasa wpisał się w znane i nadużywane ostatnio w Polsce proste rozumowania polityczne. Wychodzi na to, że za dziurą w budżecie, plajtą Ożarowa i innymi przypadkami wywołującymi „nędzę i rozpacz”, układającymi się wedle homilii w proces „przechodzenia dóbr tajemniczo nad głowami szarych obywateli”, stoją ludzie wykształceni i sprytni. Wychodzi na to, że za wszystkie współczesne polskie nieszczęścia odpowiada system „owładnięty materialistyczną wizją człowieka”, który nie ma sumienia, a praworządności bronić potrafi tylko przy pomocy szwadronów policji. Takie prawdy są, niestety, za proste, a wizja sprawiedliwości społecznej i ładu państwowego oparta na sumieniu ludzi uczciwych i cnotliwych jest nie tylko naiwna, lecz wręcz groźna.