Archiwum Polityki

Sercu lżej

Prof. dr hab. Witold Rużyłło. Instytut Kardiologii w Warszawie

Mamy kolejny milowy krok w kardiologii i leczeniu choroby wieńcowej, której najczęstszym powikłaniem jest zawał serca. Spośród miliona Polaków, u których miażdżyca zatyka tętnice wieńcowe, co rok na zawał serca zapada około 80 tys., z których połowa zwykle umiera. Możliwość poszerzenia zwężonej tętnicy wieńcowej przy użyciu cewnika z balonikiem (wprowadzanego do serca przez pachwinę) była przed dwudziestu laty wielkim przełomem, ponieważ bez konieczności otwierania klatki piersiowej mogliśmy przywrócić sercu normalne funkcjonowanie. Ale w blisko połowie przypadków zwężenie po takim zabiegu w naczyniu wracało. Odkrycie stentów, czyli kilkunastomilimetrowych sprężynek zbudowanych z nierdzewnej stali, pozwoliło poprawić wyniki leczenia, gdyż za pomocą cewnika umieszcza się je w miejscu zwężonego naczynia, by podeprzeć jego ścianę. Ale i tak zwężenia zdarzały się nadal – trzy, cztery miesiące po operacji. Teraz zrobiliśmy kolejny krok: stenty pokryte są antybiotykiem rapamycyną, która doskonale powstrzymuje nawrót zwężenia poprzez powolne hamowanie rozrastania błony wewnętrznej naczynia. Dzięki tej nowości będziemy mogli wykonywać ratujące życie zabiegi u większej liczby pacjentów, gdyż do tej pory nie zakładaliśmy stentów w miejscach szczególnie narażonych na powtórne zwężenie chorej tętnicy.

Różnica między polską i zagraniczną kardiologią interwencyjną nigdy nie tkwiła w dostępie do stentów czy drogich leków, lecz w dostępie do leczenia w ogóle. Reforma zdrowia tę sytuację zmieniła, ponieważ w wielu miastach powstały specjalistyczne pracownie czynne całą dobę, gdzie ratuje się chorych z ostrymi zawałami serca. O to właśnie chodzi: gdy nagle zatyka się tętnica wieńcowa i pojawia się ból w klatce piersiowej, nie czas na mędrkowanie. Należy mechanicznie jak najszybciej przetkać naczynie cewnikiem.

Polityka 24.2002 (2354) z dnia 15.06.2002; Komentarze; s. 13
Reklama