Zbliżające się wybory prezydenckie będą, z niewielkimi wyjątkami, spektaklem aktorów dobrze już znanych ze sceny politycznej. Ciekawe, że żaden z kandydatów do ostatniej chwili nie może być pewny poparcia swojego ugrupowania. Dotyczy to także rządzącej albańskiej Partii Socjalistycznej (PS), której lider Fatos Nano z pewnością zechce stanąć w wyborcze szranki, ale wcale nie jest przesądzone, że partia stanie za nim murem. Być może część tego ugrupowania udzieli wotum zaufania byłemu premierowi Ilirowi Mecie, politykowi pozostającemu w odwiecznym konflikcie z Nano. Być może poprze obecnego szefa rządu – ambitnego Pandelja Majko. Partia socjalistyczna, choć mająca monopol na władzę w Albanii już od kilku lat, nie jest ideowym monolitem – każdy region ma swoich politycznych faworytów, a ci z kolei rozmaite pomysły na uzdrawianie kraju. To rozbicie nie powinno jednak dziwić – Albańczycy słyną z wielkiego indywidualizmu graniczącego ze skłonnością do anarchii. Przez wieki nie udało się zasypać podziałów pomiędzy zamożniejszym południem i uboższą północną częścią kraju. Poza tym każdy z regionów podlega wpływom kilku klanów rodzinnych, mających większą władzę niż delegatury formalnego rządu.
Kiedy w 1997 r. Nano szykował się do wyborów prezydenckich, Meta nie udzielił mu poparcia. Szefem państwa został wówczas demokrata Sali Berisha. W tym roku nastąpił odwet – Nano doprowadził do upadku gabinet premiera Mety, którego zastąpił Majko. Nasuwa się pytanie: czy Nano nie obawia się, że były premier i jego polityczne zaplecze – oddając cios – nie odmówią teraz wsparcia ze swej strony?
Nie będzie Wielkiej Albanii
Do wyborów szykuje się także drugie co do wielkości ugrupowanie polityczne Albanii, czyli opozycyjna Partia Demokratyczna (PD) Sali Berishy, zaciekłego przeciwnika Fatosa Nano.