Najpierw byli francuscy impresjoniści zachwycający się japońską kaligrafią. Później pojawił się Gauguin, zapamiętale malujący na Tahiti miejscowe piękności. Tak rozpoczęły się dzieje intensywnych, choć powikłanych związków między kulturą Zachodu a tzw. Trzecim Światem. Jednym z ostatnich ogniw tej historii jest Shirin Neshat. Prace oglądać można w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej.
Jeszcze w drugiej połowie XIX w. przeważały poglądy, że afrykańskie maski, prekolumbijskie figurki czy islamskie esy-floresy to niezasługujące na specjalną uwagę wytwory prymitywnych, barbarzyńskich kultur w odróżnieniu od „naszej” europejskiej cywilizacji. „Z Grecją zaczyna się świat sztuki, dopiero w dziełach artystów helleńskich nasze ideały piękna zostały obdarzone życiem” – pisał w 1895 r. Anton Springer. Co ciekawe, artystyczne walory rzeźb i malowideł bez antycznych korzeni jako pierwsi dostrzegli nie historycy sztuki i nie muzealnicy, ale sami artyści.
Polityka
24.2002
(2354) z dnia 15.06.2002;
Kultura;
s. 58