„Miasteczko w Niemczech” Johna Le Carré – mistrza powieści szpiegowskiej – krytyka okrzyknęła jednym z najlepszych obrazów niespokojnego końca lat 60. w Europie. Owym miasteczkiem jest ówczesna stolica NRF – Bonn, gdzie, jak mówi jeden z bohaterów: „albo pada, albo szlabany kolejowe są zamknięte”. Przez Bonn przetacza się fala antyrządowych i antyeuropejskich demonstracji; przeciwko rodzącej się Wspólnocie Europejskiej formuje się obywatelska samoobrona, na której czele staje populista, niejaki Karfeld. Politycy poruszają się po mieście w eskorcie policji, w poczuciu permanentnego zagrożenia. Ambasada brytyjska, gdzie toczy się akcja, to jednak wyspa na wzburzonym morzu – dyplomaci żyją swoim nieśpiesznym urzędowym życiem i wspomnieniami z poprzednich placówek, niechętnie przyjmując do wiadomości wydarzenia dnia codziennego. Pewnego dnia znika jeden z pracowników, Harting. Okazuje się, że wraz z nim wyparowują z archiwum ściśle tajne akta, dotyczące poufnych kontaktów Brytyjczyków z Niemcami. Londyński Foreign Office wpada w popłoch – ujawnienie tych dokumentów będzie dowodem, że kraje jednoczącej się Europy spiskują przeciwko sobie, a niektóre skłaniają się ku coraz ściślejszym sojuszom z Moskwą. Gdy do akcji wkracza przysłany z Londynu agent do zadań specjalnych Alan Turner, okazuje się, że pracownicy ambasady w gruncie rzeczy niewiele wiedzą o zbiegu, łącznie z tym, czym zajmował się w ambasadzie. Dopiero szczegółowe śledztwo Turnera uświadamia im, że na pozór niewinne działania Hartinga, jego skłonność do podejmowania dodatkowych zadań, składają się w niepokojącą całość.
Książka ta to jeszcze jeden dowód, że dobra literatura sensacyjna zawiera solidne podstawy historyczno-polityczne i jest szkicem obyczajowym, pomagającym zrozumieć czasy i wydarzenia, w które uwikłani są bohaterowie.