Archiwum Polityki

Warchoł polski

Warchoł, ten znany nam historycznie, najczęściej sieje zamęt nie tyle dla naprawy Rzeczypospolitej, ile wskutek osobistej, chorej wizji świata, kłótliwości, braku szacunku dla innych osób, prawa, przekonań, uczciwości. Warchoł nie słucha innych, a jeśli słucha, to z pozycji zawsze lepiej wiedzącego.

Człowieka awanturniczego określano mianem warchoła, jak tylko sięga zapisana pamięć historyczna. Przechodzi ono do nazwisk: w 1476 r. widzimy szlachetnie urodzonego Jacobusa Warchol de Gosznyevicze, a szlachetny Andrzej, dzierżawca Rzeplina, występuje w 1484 r. z przydomkiem Warchol. „Czart zawsze niezgody a warchoły sieje” – pisał w 1582 r. ksiądz Jakub Wujek. Pierwszy tłumacz Biblii na język polski nie tylko czytał dużo o swarach biblijnych, ale i dostrzegał ich skutki również w Rzeczypospolitej. Polskiego awanturnika widział też Mikołaj Rej, rymując w „Zwierciadle” o drzwiach, które zamykają się przed warchołem.

Akty awanturnictwa są od dawna wpisane w najstarszą bodaj walkę i bunt: o władzę. W XI w. u boku księcia Władysława Hermana pojawia się wojewoda Sieciech (łac. Setheus) z rodu Starżów. Oto charakterystyka Galla: „Mąż wprawdzie rozumny, szlachetnego rodu i piękny, lecz zaślepiony chciwością”. Mota wokół księcia niezwykłe intrygi i prowadzi niedorzeczne wojny, być może związuje go zbrodnicza miłość z żoną księcia, córką cesarza, słynącą z rozwiązłości Judytą Marią. Byłaby to para na miarę dramatu Szekspira: prawdopodobnie celem Sieciecha była bowiem mitra księcia panującego. Jednakże, czyszcząc sobie przedpole władzy, Sieciech przedobrza i doprowadza do sojuszu synów Władysława Hermana, Bolesława Krzywoustego i Zbigniewa. Nagle znika z kart najstarszej kroniki i polskich dziejów, być może oślepiony albo okaleczony, jako to było zwyczajne w tradycji Piastów i innych średniowiecznych rodów panujących.

Gdzie jest jednak polska granica między buntem w obronie praw, przywilejów albo posiadanych urzędów a wichrzycielstwem w celu zdobycia władzy? W 1352 r. król Kazimierz Wielki, wzmacniając administrację państwa, odbiera starostwa w Wielkopolsce Maćkowi Borkowicowi i Przecławowi z Gułtowa.

Polityka 44.2002 (2374) z dnia 02.11.2002; Historia; s. 68
Reklama