Archiwum Polityki

Gdzie sięga władza

Sprawa abp. Paetza, awanse posła Iwińskiego wobec tłumaczki czy wygrany ostatnio proces, który włocławskie pielęgniarki wytoczyły dyrektorowi pogotowia, sprawiły, że o molestowaniu seksualnym zrobiło się głośno. Trwa dyskusja, czym ono jest: normalną biologiczną skłonnością mężczyzn, straszakiem politycznej poprawności czy plagą, która spotyka zwłaszcza młode kobiety w miejscu pracy.

Gdy w 1996 r. Pracownia Badań Społecznych przeprowadziła sondaż na temat molestowania seksualnego, tylko 5 proc. ankietowanych przyznało, że zetknęło się z tym problemem. Trzy lata później ponad 30 proc. kobiet pytanych przez CBOS, czy doświadczyły niechcianych zalotów i zaczepek seksualnych, odpowiedziało twierdząco.

Tak duży rozrzut odpowiedzi nie świadczy jednak, że w ciągu tych kilku lat dokonała się w Polsce rewolucja obyczajowa; raczej o tym, że badani bardzo dowolnie interpretowali treść pytań. Charakterystyczne, że w sondażu PBS najliczniejsze grupy, które przyznały, że doświadczyły molestowania seksualnego, stanowiły kobiety z wykształceniem podstawowym (niewykwalifikowane robotnice traktowane szczególnie protekcjonalnie i bezpardonowo) oraz kobiety z wykształceniem wyższym (bardziej świadome problemu i skłonne interpretować go szerzej).

W kwestii pośladka

Według prof. Zbigniewa Lwa-Starowicza molestowanie seksualne jest w Polsce problemem marginalnym, gdyż walka płci nie rozgorzała u nas jeszcze na dobre. Kobiety są nastawione tradycyjnie i mniej drażliwe, a przejawy męskiej galanterii, nawet zbyt daleko posuniętej, cieszą się społecznym przyzwoleniem. Pojęcie molestowania seksualnego weszło więc do obiegu, ale raczej teoretycznie niż praktycznie.

Kobiety, nawet gdy czują się upokorzone i zażenowane męskim zachowaniem, wolą raczej załagodzić sprawę i udawać, że nic się nie stało. W wielu przypadkach decyduje o tym obawa o utratę pracy. Ale nie tylko. Nie skarżą się, bo boją się, że nikt im nie uwierzy, że zostaną wyśmiane, posądzone o przesadę czy wręcz sprowokowanie sytuacji, a w najlepszym wypadku o brak poczucia humoru.

Polityka 14.2002 (2344) z dnia 06.04.2002; Kraj; s. 32
Reklama