Archiwum Polityki

Transport pod controlą

Wyniki pierwszych kontroli nowo powołanej Inspekcji Transportu Drogowego składają się na smutny portret branży: biedni przemęczeni kierowcy w starych popsutych samochodach.

Gest oficera w ciemnozielonym mundurze przypomina ten, który wykonują wędkarze chwaląc się rozmiarami swojej zdobyczy. – Taaaki plik dokumentów – szczerze przyznaje zapytany, co będzie musiał przygotować do kontroli zatrzymany właśnie kierowca. Jednak kontrola kończy się szybko, nie dłużej niż po dwóch minutach. Rzut oka na opony ciężarówki wystarczył, by straciła ona dowód rejestracyjny. Z zastępczym dokumentem musi wykonać ostatni kurs – do bazy.

Zatrzymany kierowca białego Volvo opatrzonego wielkim napisem Zakład Przetwarzania Złomu Metalowego był szczerze zaskoczony widokiem funkcjonariuszy wysiadających z policyjnej furgonetki: ciemnozielone mundury, cywilne kurtki i kanarkowe odblaskowe kamizelki z obco brzmiącym napisem „controle” na plecach. – Inspekcja Transportu Drogowego, młodszy inspektor Sławomir Gołębiewski – poinformował jeden z mundurowych. To że zażądał pewnych dokumentów, jest dla kierowcy jeszcze większym zaskoczeniem: nie wystarczy prawo jazdy, dowód rejestracyjny i ubezpieczenie.

Policja koncentrowała się przede wszystkim na stanie technicznym pojazdu, inspektorzy ITD, która od 1 października ustawiła się na poboczach polskich dróg, wymagają dokumentacji czasu pracy z ostatnich siedmiu dni, licencji na przewóz towarów, winiety, czyli obowiązującej ciężarówki od początku tego roku karty opłat za przejazdy po drogach krajowych, i dodatkowych dokumentów przewozowych, jeśli ładunek to zwierzęta, materiały niebezpieczne, artykuły żywnościowe albo odpady. Dokładnie tak jak mówi inspektor: taaakiego pliku.

Nie szczędzić układów

Na poboczu trasy Warszawa–Gdańsk, tuż za rogatkami stolicy, gdzie łapią inspektorzy w ciemnozielonych mundurach, wydłuża się sznur ciężarówek oczekujących na kontrolę.

Polityka 43.2002 (2373) z dnia 26.10.2002; Kraj; s. 28
Reklama