Tom Hanks, do którego po „Forrest Gumpie” przylgnęła gęba gamoniowatego poczciwca, tym razem wystąpił w filmie „Droga do zatracenia” w zupełnie innej roli. Jest mordercą na zlecenie, pracującym dla ojca potężnej mafii, w którego wciela się – znowu zaskoczenie – Paul Newman, bardzo już stareńki, ale nadal w świetnej aktorskiej formie. Wspomnieć jeszcze wypada sympatycznego Jude’a Law, stworzonego do ról miłych chłopców, grającego tu psychopatycznego fotoreportera, który fotografuje trupy, a często własnoręcznie przygotowuje „obiekt” do sesji zdjęciowej. Czy zatem będzie to czarny kryminał w dawnym stylu? Tylko częściowo, jak się bowiem wkrótce przekonamy, reżyser Sam Mendes („American Beauty”) tylko pozoruje podążanie licznymi tropami, by w końcu opowiedzieć po swojemu ponurą historię z niebanalnym zakończeniem. Może słuszniej byłoby mówić o moralitecie w kostiumie kina gangsterskiego? Morderca grany przez Hanksa po godzinach jest zupełnie zwyczajnym mężczyzną: przy stole z żoną i synami wygląda jak przykładny ojciec wzorowej rodziny. Ale pewnego dnia starszy syn zadaje przy stole kłopotliwe pytanie: Co właściwie robi tata? Chłopiec chce poznać prawdę i mimowolnie spowoduje rodzinny dramat. Po tym traumatycznym przeżyciu Hanks ma tylko jeden cel w życiu – ocalić syna przed złem. W końcowej, jaśniejszej części filmu jest po prostu ojcem, który chce, aby jego syn był lepszy od niego. Naprawdę dobre kino. (zp)
:-, dobre
:-' średnie
:-( złe