Archiwum Polityki

Na opak

Wygląda na to, że rodzime galerie i muzea postanowiły w sposób nadzwyczaj systematyczny – zgodnie z abecadłem – zapoznawać nas z dorobkiem sztuki XX w. Niedawno otwarto bowiem niemal równocześnie wystawy prac surrealisty Pierre’a Alechinsky’ego oraz niemieckiego artysty Georga Baselitza. Obu zalicza się do najwybitniejszych twórców drugiej połowy XX w.

Zacznijmy zatem także od „A”. Rodzice Alechinsky’ego byli Rosjanami. On sam urodził się w Belgii, całe dorosłe życie przemieszkał zaś we Francji. Należał do międzynarodowej grupy artystycznej COBRA, a znany jest ze swych fascynacji kulturą Japonii i Meksyku. Ta mnogość doświadczeń, inspiracji i kontaktów zrodziła sztukę intrygującą i nietuzinkową. Zwyczajowo twórczość 75-letniego dziś Alechinsky’ego przypisuje się do surrealizmu. Ale ów powojenny surrealizm był już zupełnie inny od tego słynnego, sennego, przedwojennego. Daleko mu do wydumanych i wymuskanych malarskich rebusów Dalego, Magritte’a czy Chirico, może trochę bliżej do całkowicie przypadkowych, „spontanicznych” prac Miro czy Massona. Walor jego twórczości polega przede wszystkim na bardzo zręcznych i niepozbawionych oryginalności kompilacjach.

Artysta „ujawnia zwodniczość rozróżnień na sztukę abstrakcyjną i figuratywną” – pisał o nim Rene Passeron w „Encyklopedii surrealizmu”. I rzeczywiście, Alechinsky jest jednym z tych, którzy zręcznie zacierają granicę pomiędzy tymi dwoma fundamentalnymi nurtami sztuki XX w. Kształty ni to ludzkie, ni to zwierzęce, ni to roślinne sąsiadują z formami, którym trudno przypisać desygnaty w otaczającej rzeczywistości. Każdy z malarskich motywów może być „czymś”, ale też może być „niczym”. Po drugie artysta połączył w swej sztuce dwa, wydawałaby się niemożliwe do pogodzenia, żywioły: surrealizm i ekspresjonizm. Nie rezygnując w swym malarstwie z motywów fantastyki i podświadomości, przydał im północnoeuropejskiej surowości, drapieżności, zdecydowania. Jeżeli dodać do tego wyraźne wątki japońskiej kaligrafii i graficznego znaku oraz meksykańskiej sztuki ludowej, to otrzymujemy mieszankę cokolwiek szaloną, ale z pewnością pełną uroku, nowych znaczeń, symboli, nieoczekiwanych skojarzeń.

Polityka 22.2002 (2352) z dnia 01.06.2002; Kultura; s. 61
Reklama