Archiwum Polityki

Kto za wojną, kto przeciw

Gdy wojska koalicji uderzały na Afganistan, Amerykanie murem stali za Bushem i jego wojną z ibn Ladenem. Dziś Ameryka jest niepewna, czy Saddam Husajn stanowi rzeczywiście równie śmiertelne zagrożenie jak przywódca Al-Kaidy.

Wątpliwości budzą zapowiedzi kampanii prewencyjnej, w razie potrzeby samodzielnej i bez mandatu ONZ, zgodnie z nowo ogłoszoną doktryną strategiczną. Wahania te raczej nie wpłyną na decyzje administracji Busha – większość społeczeństwa deklaruje zaufanie dla prezydenta – ale zapowiadają problemy, gdyby konflikt się przedłużał albo przybierał zły obrót.

Ojciec obecnego prezydenta George Bush I był w jeszcze trudniejszej sytuacji planując 12 lat temu rozprawę z Saddamem po jego inwazji Kuwejtu. Na wojnę wyrażało wtedy zgodę tylko około 30–35 proc. Amerykanów. Bush senior zaczął wtedy montować międzynarodową koalicję antyiracką i doprowadził do jej powstania. Udało mu się też przeforsować rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ sankcjonującą użycie siły. Poparcie społeczeństwa dla akcji zbrojnej natychmiast radykalnie wzrosło. Bush junior wybrał odwrotną drogę, słusznie uważając, że przekonanie ONZ do „zmiany reżimu” w Iraku będzie zadaniem bardziej karkołomnym niż uzyskanie mandatu do wyzwolenia Kuwejtu. Zaczął od mobilizowania opinii w kraju i apelu do Kongresu o uchwalenie rezolucji popierającej twardy kurs wobec Bagdadu. Mając za sobą reprezentację narodu, prezydent będzie oczywiście silniejszy w negocjacjach z Chirakiem, Putinem i Jiang Zeminem.

Wszystko przez Ala

Początkowo zdawało się, że wszystko pójdzie gładko. W Izbie Reprezentantów republikanie mają większość, a kontrolujący Senat demokraci skłonni byli podpisać się pod podsuniętą przez Biały Dom rezolucją sprowadzającą się do wojennego ultimatum wobec Iraku. Pamiętano, że senatorowie demokratyczni głosujący przeciw podobnej „irackiej” rezolucji w 1990 r. (przygniatająca większość) musieli się potem gęsto tłumaczyć po zwycięskiej Pustynnej Burzy.

Polityka 41.2002 (2371) z dnia 12.10.2002; Świat; s. 50
Reklama