Zabierano je tak, jak stały na ulicach: wyzywająco umalowane, w skórzanych minispódniczkach i butach na niebotycznie wysokich obcasach, w blond perukach do pasa lub z rudymi treskami na głowach. Prostytutki z całego miasta zwieziono do Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. Tłoczyły się w sali konferencyjnej witając każdą kolejną przywożoną przez funkcjonariuszy grupę sensacyjną wiadomością: – Książę i jego ludzie siedzą. Policja przesłuchuje dziewczyny, które płaciły im haracz. Starały się ukryć zdenerwowanie opowiadając dowcipy i flirtując z policjantami. Uporczywie powracało jednak wypowiadane szeptem w małych grupkach pytanie: – Pamiętacie, co Książę zrobił przed paru laty tym, które współpracowały z policją?
Miejska arystokracja
Ściąganiem haraczy od prostytutek Maciej K., zwany w półświatku Buhajem, zaczął zajmować się na początku lat 90. Łódzki Pigalak przy Dworcu Fabrycznym przeżywał wówczas prawdziwe oblężenie kobiet, które po utracie pracy w państwowych zakładach zdecydowały się wykonywać najstarszy zawód świata. Część z nich trafiała również do powstających wtedy masowo agencji towarzyskich. Maciej K. szybko znalazł liczną grupę spragnionych łatwego zysku towarzyszy. Jaszczur, Gruby Irek, Lucek, Pitbull, Mrówa, Indianin i Kwaśny – w większości po szkołach zawodowych, karani za kradzieże, rozboje i pobicia, zaczęli wraz z nim ściągać haracz od prostytutek. – Wprowadzili opłaty za stanie na terenie Księcia. Jego teren jest wszędzie – zeznawała wówczas policji jedna z nich.
Dziewczyny, które nie chciały dzielić się swymi dochodami, karano „pociągiem”: najpierw gwałcił je Maciej K., potem kolejno jego kompani i wytresowany specjalnie w tym celu pies Pitbull. Na wypadek, gdyby dziewczyny chciały się komuś poskarżyć, orgie rejestrowano na wideo.